sobota, 18 lipca 2015

przyłapany przez lochę podczas ... ;)

Wybrałem się na tzw. wieczór. Tak naprawdę, a w każdym bądź razie poprawnie, wybrałem się do lasu ... wieczorem. Nie mam pojęcia na jaki grom wchodzę w meandry języka polskiego. Pewnie dlatego, że nie mam pomysłu na post, a zdjęć jest od czorta!
Myślę, że uczciwiej wobec Was, będzie, gdy w miejsce silenia się na tekst, opiszę bez bajerowania, kolejno co i jak :)





Byłem pewny, że niczego porządnego nie uda mi się sfotografować. Wieczór był lepiący się, zwierzyna nie chadzała, a jak chadzała, to bynajmniej nie tam gdzie ja. Obawiając się o trofea, pochylałem się nad każdym robakiem. Przepraszam, owadem :)


Szarańczak z bliska wydał mi się nawet całkiem fotogeniczny.
Poszedłem w stronę "czakramu jeleni". Siedzę i nic.
Po 30 minutach popadłem sam ze sobą w filozoficzno-fizjologiczny dyskurs, nad zasadnością robienia siku, w miejscu zasiadki. Część fizjologiczna dyskursu wzięła górę. Stoję i wiadomo już co robię, gdy kątem oka widzę zbliżającą się z prawej strony lochę. Do aparatu ... 2 metry. Sikający tygrys - przyczajony smok, tak chyba nazwałbym to, co się ze mną działo, gdy próbowałem jednocześnie przerwać fizjo-czynności i zakraść się do aparatu.
Gdy dotarł do mnie pomruk niezadowolenia, wiedziałem, że zostałem nakryty. Z sesji nici. Szkoda, że filozofia przegrała.





Nie dziwicie się teraz czemu fotografowałem nawet motylki. Upadek Rzymu, przy tym, to żart i dziecinada. Postanowiłem jednak dobić Bagiennego i rzuciłem się raz jeszcze na czubatki. A co, niech wie :)








To już nieplanowana zdobycz. Tzn. moja, bo zdobycz gąsiorka z pewnością była planowana.


Gdy wracałem, robiło się ciemnawo. Resztki słońca lizały końcówki traw, w których ukrył się zając.


Kiedy jak kiedy, ale tego wieczoru, ta łania, była dla mnie wisienką na nieudanym torcie!


Dawno łania nie dostarczyła mi tyle radochy :)

To moje ulubione zdjęcie tego posta. Zgodnie z uproszczonym prawem nieoznaczoności, albo poznajemy kształt, albo prędkość obiektu. Tu poznaliśmy prędkość. Lubię takie zdjęcia, a czytając Wasze komentarze pod "paprakami" sądzę, że i Wam się spodoba ha h aha haaaaa ;) 


Jakaś metafizyczna resztka światła, pozwoliła mi wykonać to niewiarygodne zdjęcie.  Było niemal ciemno. Czas 1/40 sek. bardzo wysokie ISO. Fajne wydało mi się to, że stojąca łania wyszła OK, a idąca jest rozmyta. Specyfika długiego czasu ekspozycji. To kolejne spotkanie jeleni i to w zupełnie nieoczekiwanym miejscu, było deserem wieczoru.


Na dobranoc - bociek ... ruderalny ;)

A to już prezent od losu. Siedział na ziemi. Zatrzymałem auto, wysiadłem i po "ciemaku" udało się go jeszcze "trafić" :) Orlik krzykliwy!




p.s. 
będę wdzięczny cierpliwym, za pomoc w oznaczeniu tego pomarańczowego cuda :)

13 komentarzy:

  1. Fajne zdjęcia. Szczególnie to w ruchu i bociana :) Gratuluję Orlika krzykliwego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję:) dzięki warunkom oświetleniowym, mam mojego pierwszego bociana ... "czarnego" :)))
      jak to ładnie ujął Bagienny ;)

      Usuń
  2. Najlepiej wybierać się w teren rano i wtedy nie będziesz miał tego problemu :) Fajoska kompilacja. Tym razem obstawiam anonimowego (na razie mam nadzieję) motylka (te oczy!) i bociana czarnego :) O czubatkach nie będę się wypowiadał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ... ale rano też czasami człowiekowi zechce się ... siku! ;)

      Wszystkie czubatki z okolic Zezuja pozdrawiają Cię! ;)

      Usuń
  3. Pomarańczowe cudo to czerwończyk dukacik pięknie wyostrzony na trąbkę, drugie zdjęcie czubatki przepiękne i cały wieczór bardzo udany. Acha i jeszcze łani pupka na 12 urocza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażka, po cichu liczyłem na Ciebie z tym pomarańczowym cudem. Już sama jego nazwa świadczy o doznaniach, gdy się go widzi skąpanego w słońcu :)
      Dziękuję! :)

      Usuń
  4. I tak wyścig fotograficzny między Bagiennym i Leśnym pozwala nam oglądać takie cuda, jak na zdjęciu siódmym :-) Rywalizujcie, Panowie, rywalizujcie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faceci zwykle rywalizują. Wspominając mój poprzedni post, i tak dobrze, że to poszło w tą stronę. :)

      Usuń
    2. EEe tam a gdyby tak zobaczyć obu panów zakutych w zbroje z mieczami (lub toporami) wzniesionymi?? Pomażyć

      Usuń
  5. Nie wiem co jest grane, ale teraz Ludzie zacząłeś narzekać jak nie przymierzając Gotkiewicz. Wypad wieczorowy owocujący takimi zdjęciami dukacika - cudo. A tak z drugiej strony dzięki grażypedii człowiek-ja od tej pory będzie się mógł jak człowiek z czerwończykiem dukacikiem przywitać na podwórku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, muszę przestać czytać Jego bloga - wszystko wskazuje na to, że to jest zaraźliwe!!! ;)
      Grażypedia :))) - dobre, bardzo dobre! :)))

      Usuń
  6. Gąsiorków mam sporo w okolicy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam dukaciki, też mam ich kilka w kolekcji, ich połyskujące złotem skrzydełka są cudowne. I takie niepozorne "wzrostem". Nie wybiorę dziś swojego faworyta, bo i dzierzba ze zdobyczą i majestatyczny kształt bociana i sarny w moich ulubionych trawkach do miziania i orlik i uszaty! A to biegnące w całości zdjęcie? Świetne. Podobają mi się po prostu wszystkie. Pozdrawiam, Kasia z grzmiącego Olsztyna :).

    OdpowiedzUsuń