środa, 27 września 2017

Całkiem normalne wyjście ...

Całkiem normalne wyjście.
Całkiem normalne wyjście zdarza się co jakiś czas.
Całkiem normalne wyjście zdarza się co jakiś czas i wtedy bardzo się cieszę.
Nadzwyczajne wyjście zdarza się bardzo rzadko i wówczas obserwuję coś niezwykłego, unikalnego, coś co szczególnie zapada w pamięć.
Bywają też wyjścia nienormalne, gdy nie udaje się niczego zaobserwować i dlatego tak cieszę się z tych całkiem normalnych ... że są!

Ten dzień rozpoczął się krwistym wschodem i wszystko było krwiste tak bardzo, że gdybym nie skorygował nasycenia barw poniższego zdjęcia, nie uwierzylibyście jak bardzo było czerwono w powietrzu.
Aby zauważoną wcześniej łanię zdążyć uchwycić, musiałem cicho ale i szybko wdrapać się na pionową skarpę. Wspinające się ciało z aparatem w ręce wykonuje sporo dziwnych i nieprzewidzianych ruchów mających na celu odzyskanie traconej co i rusz równowagi.
Fizycznej rzecz jasna równowagi!
A to się noga ześlizgnie, a to trzeba omijając gałązkę postawić ją, tę nogę, w jakimś nieanatomicznym miejscu.
Osoba obserwująca moje zmagania z grawitacją, musiałaby mieć tęgi ubaw. Dlatego chodzę sam :)

Wczesnoporanny las przywitał mnie łanią. Stała w miejscu, które od dawna uważałem za "obserwacyjnie martwe", czyli we fragmencie lasu, który traktuję jak kierowca rajdowy dojazdówkę, jak czytelnik książki wstęp, jak miłośnik kina intro z reklamami, jak poczekalnik podany przed obiadem.
Ciemność.
ISO wykręcone na 3200 i niestety w tym miejscu mam jeszcze nie rozsunięty monopod, czyli robię zdjęcia z ręki.
Czas 1/30 sekundy ... świetnie.



Okazało się, że to łania prowadząca młode, która nie uznała za stosowne podstawienie się pod jakiegoś przystojnego byka. Macierzyństwo wzięło górę. Taka łania-Polka. :)

Stary las liściasty intensywnie parował i spotkany byczek jawił się w lekko rozmytej odsłonie.
Coś mu się tam nagmatwało na tykach, miejmy nadzieję, że za rok jakoś to skoryguje.

 Zdjęcie środowiskowe. Taki las!
Tropienie zwierzyny w lesie liściastym możliwe jest głównie gdy podszyt jest wilgotny. Tego dnia taki był właśnie.


No, zróbcie kiedyś zdjęcie spadającemu liściu, proszę, spróbujcie :)
Mi się nie udało!
Ten widowiskowo zawisł na pajęczej nitce.
Jedyne co musiałem, to wyczekać, aż nić przestanie odbijać światło. :)


Że też ten cholernik nie zdecydował się iść nieco wyżej. Zawsze wybierają najniższą niższość każdego przejścia, a przecież nie mogę być wszędzie!
Prawdopodobnie z tego powodu, czasami powstają takie zdjęcia i takie miewam obserwacje :)


Na innej leśnej polanie mgła postanowiła nie odpuścić!
Zdjęcie jak przez kalkę.
Pokazuję je, ponieważ niecały kilometr od tego miejsca, docieram do "mojej małej Kanady" i robię absolutnie inne zdjęcie. Kontrastowe, nasycone na żyletę! Choć wilgoć w powietrzu widać.
To magiczne miejsce i stety czy niestety, jeszcze nigdy nikomu go nie pokazałem.

A w tym lesie, gdybym wybrał się na grzyby, to chyba z ciągnikiem!

 Nie miałem plecaka ani torby. Zdjąłem bluzę i zebrałem w nią tyle kań ile mogłem.
Pozostawiłem jednak spokojnie z setkę! O innych grzybach nie wspomnę. Te lasy są po prostu nieuczęszczane. W końcu wymięknę i pojadę tam z koszem :)

Te są po prostu ładne w swojej subtelności i rzadko w przyrodzie spotykanym kolorze.

12 komentarzy:

  1. Całkiem normalnie. A grzyb powinien nazywać się biskupi (fiolecik majtkowy taki bardziej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalność dziś to wielkie wyróżnienie. Zwykłem też mawiać, że najtrudniej jest być normalnym człowiekiem :)

      Usuń
  2. Witam,
    Panie Krzysztofie sam bym chciał takie "całkiem normalne" wyjście, które owocuje w tak piękne widoki.
    A tak przy okazji, na początek jaki Pan poleca obiektyw do canona eos 70D dla początkującego laika fotografii przyrodniczej (wiadomo cena też gra rolę, może jakaś używka). Mam efs 18-135mm taki podstawowy w komplecie, ale słabo sobie radzi z dalszej odległości, a że moje podchody są jakie są, ucze sie dopiero...przydało by się coś mocniejszego.
    Fotografuję w Puszczy Kozienickiej, która jest chyba prawie cała ogołocona z Jeleni przez naszą brać myśliwską, więc chciałbym te ostatnie sztuki chociaż uwiecznić.
    Przepraszam, że się tak rozpisałem, trochę nie na temat, ale śledząc Pana pasję jaką Pan pokazuje na blogu, staram uczyć się od najlepszych :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcin, zanim rozpocząłem przygodę z cudownym OLYMPUSEM OM-D EM-1, byłem członkiem rodziny Nikona. Nie czuję się specjalistą w Canonie ale znalazłem ciekawą stronę z opisami dedykacji optyki do Twojego aparatu - https://www.canon.pl/lenses/ef-zoom/ polecam. Szkło jest najważniejsze, więc nie polecam kompromisów. Kiedyś zmienisz puszkę, a optyka pozostanie. Lepiej kupić zadbaną używkę ale w górnej półce niż tani model. Z komentarz, odwiedziny i ocenę serdecznie dziękuję - jest mi naprawdę bardzo miło. Zaglądaj, pytaj, jak będę potrafił, podpowiem :)

      Usuń
  3. Badawcze spojrzenie łani i spadający liść. Te zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liść robi wrażenie 3D, też mi się podoba mimo tego, że to moje zdjęcie :))))

      Usuń
  4. Ileż tu pięknych obrazów! (miałam duże zaległości:)A borowiki są?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) borowiki są, wstawiałem w którejś opowieści ale już nie pamiętam w której :)

      Usuń
  5. Właśnie wróciłem z takiego całkiem normalnego wyjścia. Także je lubię. ;)
    Ten liść wiszący na pajęczej nitce naprawdę fajniee wyszedł. Gdyby pan nie napisał cały czas myślałbym że naprawdę przyłapał go pan w powietrzu. :) zdjęcia jeleni jak zwykle również świetne. Czuć klimat. ;) Subtelne, fioletowe grzybki to lakówki ametystowe. Są piękną ozdobą, zwykle brązowej ściółki. Grzybów jest teraz w lasach rzeczywiście cała masa. Zarówno kani, które też uwielbiam :D jak i borowików.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, bo to jest bardzo ważna umiejętność cieszenia się drobnymi rzeczami, normalnością również, tak trzymaj! :)

      Usuń
  6. Choć na wspomaganiu liść piekny wyszedł:)

    OdpowiedzUsuń