wtorek, 13 lutego 2018

Jelenie, przyjemność obcowania z.

"Dopóki ludzie zarzynają zwierzęta,  dopóty nie przestaną zabijać się nawzajem!"
Pitagoras.




Często znajomi pytają jak to jest być blisko jeleni, blisko dzikich zwierząt w ogóle.
Najprostszą odpowiedzią, którą z pewnością zdążyliście udzielić przede mną, jest powiedzieć cudownie!
Oczywiście cudownie.
Jednak bliskość nie jedno ma imię.
Nie ma dwóch takich samych spotkań, nie istnieją zatem takie same doznania.
Czym innym jest bowiem doświadczyć, a choćby i z bliska, galopu spłoszonego stada, co niewątpliwie jest źródłem mocnych doznań, a czymś zupełnie innym znalezienie się między osobnikami stada i uczestniczenie w ich spokojnej egzystencji, celebracji, żerowaniu.
W żaden sposób nie mam prawa do wartościowania tych doznań, szczególnie w nie swoim imieniu, a przeżyłem jedne i drugie jak i wiele innych, o rykowisku nie wspominając.
To co mogę, to jedynie opisać to wg. własnej oceny.
Byłem świadkiem karmienia młodego, walk byków, rogowania, nauki fechtunku, której udzielał starszy byk młodszemu, wygłupów, odpoczynku, żerowania i pielęgnacji, a nawet snu, co jest czymś absolutnie wyjątkowym - jelenie śpią maksymalnie kilkadziesiąt minut na dobę!
Nie mylić z krótkotrwałym przymrużeniem oczu podczas odpoczynku np. na słonecznej polanie.
Bez wątpienia piękna obserwacja, ale widziałem i fotografowałem śpiące jelenie.
One leżały i ich głowy również leżały na ziemi! Sen to sen. Jedna z bardziej wzruszających obserwacji w moim życiu.

Bardzo cenię sobie takie chwile, gdy stado zachowuje się tak jakby mnie nie było. Możliwość obserwacji żerującego stada w środku lasu jest naprawdę wyjątkowym doznaniem gdy  odległość powoduje, że czuć zapach oglądanych zwierząt.Szczególną  nagrodą jest moment, w którym łania-matka przygląda mi się i mimo wszystko powraca np. do spokojnego żeru. Decyduje się nie ostrzec stada i pozostawić je na miejscu.
Ten akt miłosierdzia dla naszej obecności jest najlepszym prezentem jaki możemy otrzymać podczas bezpośredniego uczestniczenia w ich życiu.
Moment, w którym pozostajemy niezidentyfikowani, oznacza, że nie zachowaliśmy się jak człowiek, że nie skojarzyły naszej obecności z zagrożeniem.
Oczywiście poza naszym koniecznie dyskretnym zachowaniem, maskowaniem i ostrożnym podchodem, czynnikiem decydującym jest m.in. kierunek wiatru.
W zakresie "forteli zapachowych" stosuję różne metody, ale pierwszym jaki robię idąc za jeleniami, jest "utytłanie" butów w ich odchodach. Mała rzecz, ale odchody mają intensywny zapach i w jakiejś części tworzy to rodzaj zabezpieczenia, jakby otuliny zapachowej.
Obserwacja, obserwacji nie równa. Każde spotkanie niesie satysfakcję lecz wartym podkreślenia wydaje się wartość, wynikająca z dłużej trwającego obcowania ze stadem. Taka przygoda pozwala na wychwycenie relacji, których nie widać podczas spotkań wynikających z zaskoczenia, czy widoku uciekającego stada.
Jasne, fajnie, robimy pojedyncze zdjęcie wpatrującej się w nas łani, czy byka ale wiedzy o życiu gatunku, pogłębić się w ten sposób nie da. Aby zobaczyć fakt, o którym "Wiki" nie napisze, trzeba postarać się zrobić coś, co pozwoli na trwające w czasie podpatrywanie. To ważne dla doświadczań, które z czasem połączą się i utworzą naszą własną wiedzę. Ciągle zaskakują nas kolejne i kolejne informacje przekazywane najczęściej w postaci filmików o tym jak czułe i opiekuńcze oraz lojalne wobec członków stada bywają zwierzęta. Dlaczego nas to zaskakuje? Ano właśnie dlatego, że nasza wiedza o zwierzętach jest ciągle w powijakach. Od setek lat żyjemy w przekonaniach opartych o mity nie mające odniesienia do rzeczywistości. Wypieramy niewygodną świadomość, że zwierzęta cierpią. W XXI wieku zaskakuje nas empatia i emocjonalizm ssaków! Rozwinięte uczucia, nie tylko macierzyńskie ale i społeczne, odczuwanie strachu i cierpienie, ba! ich świadomość nadchodzącego cierpienia przyprawia nas o zakłopotanie ...
Mamy wiele do odrobienia z tych lekcji. Bardzo wiele. Tym bardziej, że na setki lat utknęliśmy w koszmarnie źle zinterpretowanym biblijnym "czynieniu sobie Ziemi poddaną".

Gdy poznamy relacje stadne, partnerskie i rodzinne, dopiero wtedy zdamy sobie sprawę, że śmierć każdego osobnika, bez względu na okoliczności, zawsze oznacza odejście czyjejś matki, czyjegoś dziecka, opiekunki lub ojca.
To może banał, ale zwierzęta żyją albo w stadach albo w rodzinach ... zawsze są jakoś spowinowacone. Oczywiście życie w stadzie nie zmienia istniejących również relacji rodzinnych.
W przypadku wielu zwierząt (np. wilków) śmierć jednego tylko członka stada rodzinnego, potrafi całkowicie zniszczyć szanse na przetrwanie pozostałych członków rodziny.
Warto o tym wiedzieć, warto pamiętać. Tym bardziej, że dotyczy to wielu gatunków.



Po tym przydługim wstępie, którego już nie mam siły i czasu weryfikować, zapraszam do ostatniego spotkania, które w jakiejś skromnej części niesie dowód tego o czym  pisałem. Jedna z wielu i kolejna obserwacja.

 Lubię gdy łania przechodzi nie zwracając na mnie uwagi.

Znacznie pomogło mi ukształtowanie terenu. Byłem wyżej niż one, mój zapach "szedł" górą.

 Dzięki niewielkiej odległości, mogłem obserwować troskę z jaką matka obserwowała swojego potomka i zajmowała się nim.


 Nie odstępowała go na krok! Przyglądała mi się i mimo to ...


... przystąpiła do czułych pieszczot. Lizała kark swojego syna - przyszłego króla Puszczy.
Ta scena trwała 2-3 minuty, zrobiłem wiele zdjęć o szczególnej dla mnie wartości.
Przytulała się do niego i głaskała go z typowo matczyną miłością.
Niewiarygodnie emocjonalna obserwacja.
To o takich momentach pisałem we wstępie. Patrząc na to zdjęcie myślę o tym, że np. w planach odstrzałowych znajdują się nie tylko byki, ale zarówno łanie jak i cielęta.
Czy śmierć tego cielaka, lub tej matki, będzie, czy nie będzie związana z cierpieniem pozostałego przy życiu?
Jak sądzicie po obejrzeniu tych zdjęć?

 Kolejne łanie i osobniki przechodziły nie zwracając na mnie uwagi. Wiatr bardzo mi sprzyjał.
Ukształtowanie terenu również.

 Kolejne i kolejne wychodziły i najspokojniej w świecie żerowały.


 A tu łania-matka w doskonałej kondycji. Przypomnę, że one teraz są cielne.



Lubię spotkać je spokojnie przechodzące z jednej w druga część lasu.
 Łania rzuciła na mnie okiem lecz ku mojej radości nie przekazała stadu oznak zaniepokojenia.


Idący za nią członkowie stada, kontynuowali przemarsz spokojnie.
Oczywiście tu odległość miedzy nami była już większa, co nie zmienia faktu, że wciąż byłem w zasięgi ich węchu, wzroku i słuchu.
Te trzy zmysły u jeleni funkcjonują doskonale.
Próbując je obserwować, należy mieć to bezustannie na uwadze.




21 komentarzy:

  1. Panie Krzysztofie .Ja nie na temat akurat tego wpisu ,bo ....Niedawno odkryłam Pana blog i ...i przepadłam !!!po prostu przepadłam !!!przeczytałam cały od początku do końca.Za każdą opowieścią chciałam więcej i więcej ,potrafi Pan i napięcie budować i emocje ,i uwielbiam Pana poczucie humoru i ,że tak brzydko się wyrażę jest Pan kopalnią wiedzy przyrodniczej ,a i światopogląd podobny do mojego...Mądre wpisy z poszanowaniem czytelnika ,inteligentne ,z humorem no po prostu jak dla mnie NAJLEPSZY BLOG PRZYRODNICZY jaki czytałam !!!!!Czytając niektóre wpisy płakałam ze śmiechu ,przy niektórych się wzruszałam ,a przy niektórych szybko chłonęłam treść aby jak najszybciej dowiedzieć się co dalej było.Najpierw żałowałam,że tak późno Pana "odkryłam " (ale i ja z internetem na bakier jestem ,więc siłą rzeczy szczęście ,że w ogóle znalazłam Pana blog! )ale z drugiej strony ile ja miałam uczty dla duszy ,choć wrażenie i tak ,że mało ...no mało!!!Czytałam niektóre opowieści mojemu synowi ( 9-cio letniemu).No ja nie wiem jeszcze jak ja mam napisać aby wyrazić ...DZIĘKUJĘ ,dziękuję za to,ze Pan chce się dzielić tym wszystkim ,bo niewątpliwie ma Pan dar do przekazywania swoich opowieści.Tylko o tych jeleniach coś mało:)
    No i teraz jeszcze jedna sprawa....parę lat temu ,a dokładnie ok 4 (niecałe) ,szukałam z moim mężem aparatu do zdjęć ,przeprowadziliśmy się wtedy na wieś no i chciałam koniecznie kupić aparat abym mogła robić zwierzętom zdjęcia.To było w Olsztynie przy Realu,sprzedawca pokazywał coś a ja ciągle nie byłam przekonana do jego propozycji i w pewnym momencie podszedł jakiś Człowiek ,który nam wtedy pomógł .Nie dość,że wybrać aparat taki o jaki mi chodziło to jeszcze zaprowadził do sklepu ,gdzie ten sam sprzęt był o 600 złotych tańszy .Pamiętam ,ze ów Człowiek mówił ,ze pisze bloga dał nawet wizytówkę ...no ale ,ze my wtedy dopiero od ok miesiąca na tej wsi z kupionym do remontu domem itd no nie zajrzałam na ten blog a z czasem i wizytówka się zapodziała .No i czy to nie był czasami Pan?tu na blogu były Pana zdjęcia ale no nie wiem właśnie.
    Pozdrawiam serdecznie:)
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, Agnieszko, aż nie wiem od czego zacząć :) Przede wszystkim dziękuję za szczerość, otwartość i unikalną dziś zdolność do okazania emocji! Bardzo Ci dziękuję.

      Za każdym razem gdy dopada mnie wątpliwość czy kontynuować to swoiste relacjonowanie lasu, dźwięczą mi w uszach słowa Piotra Karkoszki, który powiedział, żebym zapomniał o skali i pisał choćby dla jednego Czytelnika, bo warto. Twój komentarz w zupełności i ostatecznie mi to uświadomił. Jeszcze raz dziękuję.

      Co do tamtej sytuacji, tak, doskonale ją pamiętam, to byłem ja :)

      I jak widać wszechświat zadbał o to, by ta energia się nie zmarnowała, nigdy się nie marnuje.

      Cieszę się, że przydałem się do czegoś z tym wyborem aparatu. Tym bardziej, że fotografujesz przyrodę.

      No i co ja mam na koniec powiedzieć ... napisać?

      Uskrzydliłaś mnie dziś w wyjątkowy sposób.

      Mam nadzieję, że będziesz tu zaglądać, mam też nadzieję, że skoro mieszkacie poza miastem, uda się kiedyś jakąś kawę z Wami wypić :)

      Usuń
    2. Dziękuję !:) To jednak niesamowite ,ze to byłeś Ty Krzysztofie -z bezinteresowną pomocą w wyborze kupna aparatu!.A zaglądam regularnie tu (chyba ,że nasze połączenie ze światem ma problem ,bo jak to na wsi...).Najczęściej rano robię sobie śniadanie ( bo dzieci w szkole ,mąż w delegacji ) siadam i czytam i to dla mnie jest najprzyjemniejszy moment dnia ,taka celebracja przy Twoich opowieściach.A i nie wspomniałam o Twoich zdjęciach ,które też bardzo mi się podobają za to,że są PRAWDZIWE ,takie głębokie (odrzucają mnie te atlasowe ,jak dla mnie sztuczne ) a Twoje niosą emocje i mają dusze !!!Z wielką przyjemnością w początkach kwietnia (kiedy wróci mój mąż -Adaś ,bo On w delegacji) zaprosimy Cię do nas i z ogromną przyjemnością napijemy się kawy-mam nadzieję:)

      Usuń
    3. o, to już się cieszę i to bardzo - uwielbiam poznawać ludzi ... jak mogliście się przekonać w sklepie :)))

      Usuń
  2. Podzielam Twoje odczucia i przemyślenia dotyczące zwierząt i nigdy nie zrozumiem, jak można mieć przyjemność z zabijania ich.
    Zdjęcia piękne i wzruszające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Ci bardzo. Oczywiście również nie rozumiem potrzeby zabijania.

      Usuń
  3. Nie znam osobiście żadnego myśliwego, który byłby obdarzony empatią. Po ich ostatnich wybrykach po zmianie prawa na ich egoistyczną korzyść tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Wpis jak zwykle mądry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkowicie się zgadzam i nie dlatego że znam czy nie znam takiego myśliwego. Najprostsza logika sugeruje, że aby w imię pasji pozbawić stworzenie życia, trzeba mieć radykalnie wygaszoną, martwą wręcz sferę emocjonalną, a do empatii, czyli najwyższej wrażliwości to jeszcze droga bardzo daleka.

      Usuń
  4. Moje spotkania z jeleniami są rzadkie, ale często obserwuję sarny. Sarnę żerującą, która mnie widzi, i toleruje, i podchodzi blisko. Sarnie mamy z dwoma lub jednym maluchem, które jedzą, odpoczywają i przemieszczają się. I każde z tych spotkań jest niezmiernie wzruszające. I czuję się wtedy taka wyróżniona, że mogę oglądać ich normalne życie, a nie paniczną ucieczkę. To jest taki zaszczyt. A Ty jesteś bez porównania bardziej zaszczycony tymi pięknymi przeżyciami :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Głębokie podsumowanie - do prawdy widywałem nieraz pasące się koło siebie dwa gatunki zwierząt. To przecież normalne, wszystkie gatunki żyją razem w jednym domu - lesie. Co prawda są tez drapieżnicy, ale oni zabijają z konieczności, czytałem, że nawet najedzone wilki widywano obok tego samego wodopoju z potencjalną ofiarą, choć z moich obserwacji trochę mi to nie pasuje, ponieważ, zazwyczaj tam gdzie wilki niedawno raczyły swoją obecnością jeleniowate były bardzo płochliwe, bądź w ogóle ich nie było. Ale mniejsza z tym... to nie jest sens przewodni mojego komentarza. Wszystkie gatunki koegzystują ze sobą, tylko my, ludzie wywołujemy lęk i popłoch w każdym gatunku! Myślę, że nawet wilki wywołują mniejszy lęk u jeleni, niż człowieka! Egoistyczny gatunek ludzki odsunął się od całej reszty świata, tj. reszty gatunków i żyje kosztem całej reszty, zamiast koegzystować z nią. Dlatego też, ja bardzo cenię sobie bliskość z lasem, zwierzętami, ponieważ wiem, że w ten sposób jakoś wraca się do korzeni, kiedy ludzie szanowali coś/kogoś innego poza sobą i swoim ego. Nie mam, aż tak wielkiego doświadczenia w tropieniu, jak pan, przeżyłem mniej obserwacji i doznań, jednak staram się być w lesie codziennie i wykorzystywać w praktyce wszystko, czego się nauczyłem, wyczytałem, bądź wymyśliłem. DLatego dzięki za tego bloga, za dzielenie się swoimi doświadczeniami, oraz możliwość znajomości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, fakt, że jesteś wśród Czytelników tego miejsca, jest dla mnie bardzo ważny. Jesteś młodym człowiekiem, od decyzji Twojego pokolenia będzie zależało przeżycie wielu gatunków i siedlisk. Ja i mój rocznik, żyjemy w świecie, który w pewnym sensie wypożyczyliśmy od Was, od pokolenia naszych dzieci. Niestety nie oddamy Wam tego co wzięliśmy. Rząd robi co może, żeby Wasz świat przyrody był zubożony, wycięty i rozstrzelany. Za to Was przepraszam i to ja Tobie dziękuję, że jesteś moim znajomym :)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy wpis, jak i cały blog, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczepan, serdeczności i pozdrowienia. Zaglądaj, zapraszam :)

      Usuń
  7. No dobra, zobaczymy co Mikunda wczoraj zwiedził… myślę siadając przy biurku z herbatą. Znów szaro, nieostro i te jelenie, o dobra, na zdjęciu jest jakiś drapol, czytamy! :) Jakiś czas temu, ze względu na „chwilowy” brak czasu na wyjścia w plener, pragnąc zaspokoić „głód emocjonalny” przekopałem internet w poszukiwaniu informacji, relacji przyrodniczych, właściwie w bliżej nieokreślonym celu i co, i skromny blog przykuł, pochłonął moją uwagę! W sieci jest kilka znaczących stron o fotografii przyrodniczej, zdjęcia ostre jak …, dobrze naświetlone, jastrząb z lewa, jastrząb z prawa, na patyczku i bez patyczka. Ale wszyscy wiemy, że to takie jakieś bez wyrazu, słabe po prostu. Gdzie ta historia, wciągająca po uszy opowieść? Pana „blog”, to nie tylko „blog” :) (cholera, nie przepadam za skrótami anglojęzycznymi!). Pozdrawiam i Panie Krzysztofie, proszę pamiętać, że jutro też będę pił herbatę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Najlepszy Rowerzysto", no bo skoro ma nie być anglojęzycznych skrótów to tak zaproponuję :) nie wiem czy to taka moja faza karmiczna, czy gwiazdy czy co, ale to kolejny niesamowity komentarz pod tym wpisem. Bardzo dla mnie ważny i jednocześnie niezwykle miły - dziękuję! Te wszystkie ostre jak brzytwa zdjęcia w przeważającej części powstają w czatowniach. Zasmakowałem tego kilka lat temu. Niestety bardzo szybko doszedłem do wniosku, że to tylko kolekcjonowanie żałośnie nudnych i powtarzalnych kadrów tego co łaskawie siądzie na przyniesionej padlinie. Bardzo też szybko znudziło mnie to, tym bardziej, że ma niewiele wspólnego z podglądaniem przyrody. To taka wersja "korporacyjna" - ilościowe zaliczanie zdarzeń. Zdjęcia czatowników są nie do odróżnienia. Każdy mógł zrobić każde z nich. To jak obieranie ziemniaków, wartości się na tym nie zbuduje, ani rozpoznawalności ani niczego. W każdym bądź razie szkód środowiskowych jest więcej niż korzyści. Staram się pokazywać taki las, jaki każdy ma szansę zobaczyć na spacerze przy zaangażowaniu pewnej ostrożności. Nie dbam o wyczekiwanie optymalnej pogody, bo las żyje każdego dnia i w każdą pogodę. Wycyzelowanych zdjęć w fotoszopie jest mnóstwo. Ale ja lasu w takiej postaci jak na wielu przepięknych zdjęciach jeszcze nie widziałem. Znam jedynie las niezwykły w swojej zwykłości, normalny i przez to cudowny. Czasami jest malowniczy, piękny i czasami zdarza mi się go takim pokazać. Po prostu pokazuję taki las jaki zastaję ... proste założenie :) Sorki trochę się rozpisałem.

      Usuń
  8. Tu mnie Pan przyłapał ;) (tak też pomyślałem dopiero po opublikowaniu wpisu, totalny hipokryta!) Ze wszystkim muszę się zgodzić, z rowerzystą także (no… motocyklistą)! (Wprawdzie niektóre z wyrażeń lepiej brzmią z angielska, skromniej :) lecz i tak mam jakieś wbudowane uprzedzenie! Też wolę prawdziwe historie zdjęciami podparte! A tak na marginesie, w XXI wieku, ludzi ze zdeklarowaną chęcią zabijania powinno się chyba izolować od społeczeństwa, prawda? Może nadejdą czasy, kiedy ten rodzaj spędzania wolnego czasu będzie "passe", społecznie negowany. Np. "Cześć mam na imię Zenon i jestem myśliwym? Myśliwym... a męskich zajęć nie było?" lub coś w tym stylu :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))))))))) rozwaliłeś mnie tymi męskimi zajęciami - odpisuję i trzęsę się ze śmiechu :)))))))))))
      Z myśliwymi sprawa nie jest prosta. Część z nich została zindoktrynowana przez polującego rodzica. Wprowadzona w świat zabijania jako dziecko, nie potrafiące się obronić. Wiadomo, rodzic-autorytet.
      Potem już wielu rzeczy się nie weryfikuje. Człowiek ma wrażenie że robi coś wyjątkowego, nie analizuje tego wtórnie. Gorzej, nasza psychika za wszelką cenę broni wcześniej zajętego stanowiska, nawet gdy wyczuwa, że broni przegranej pozycji. W mojej ocenie tylko słabe jednostki mogą czerpać radość ze znęcania się i zabijania bezbronnych istot, ale może nie powinienem oceniać. W każdym bądź razie nie umiem sobie wytłumaczyć jak ta sama osoba może twierdzić, że kocha przyrodę i wyrażać to poprzez zabijanie jej przedstawicieli ... no nie umiem.

      Usuń
  9. Skoro jest Pan w tak dobrym nastroju, z uwagi na datę, polecam kawałek dla prawdziwych twardzieli i ich lubych - Marek Tranda "Moja dumka", podnosi samoocenę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo ... słowa fajne, ale ani muza, ani wokalista niestety nie w moim stylu :)

      Usuń
  10. Ech, to co piszesz jest prawdą, ale przyswojenie sobie tego przez szerszą rzeszę ludzi jest moim zdaniem na razie mało możliwe. Sądzę, że ludzi na prawdę złych i pozbawionych uczuć jest raczej mniejszość i niewiele spośród nich jest zdolnych do bezpośredniej przemocy w stosunku do drugiej, czującej i myślącej istoty. Ale tutaj pojawia się właśnie haczyk - czyli przyznanie przed samym sobą, że dane zwierzę jest ową czującą istotą, a nie rzeczą. I tak do tego zaszczytnego grona należą najczęściej psy i koty (choć nie dla wszystkich) ale kiedy dochodzimy do krów, kur, świń, czy też właśnie dzikich zwierząt, sprawa się komplikuje. Chociaż świnia przewyższa inteligencją psa i jest przetrzymywana w karygodnych warunkach (tu o dobrostanie nie może być mowy), łatwiej jest ją ludziom zaklasyfikować jako przedmiot do produkcji szynki. To samo jeśli chodzi o inne zwierzęta - jedne to maszyny do produkcji mleka, inne wełny, jeszcze inne do zapewnienia rozrywki. Tak jest zwyczajnie prościej, ludzie mogą wpasować się idealnie w swoje "stado"... Chociaż mnie to nadal nie przestaje dziwić - jak na raz jeden ludzki mózg może oburzać się na widok psich pseudohodowli/ warunków w schroniskach, a nie widzieć nic niewłaściwego np. w widoku rzędów klatek na fermie norek. Albo szukać z zaangażowaniem domów kotom ze schroniska, jednocześnie mając w głębokim poważaniu swoje wiejskie koty i patrzeć jak umierają (true story)

    OdpowiedzUsuń