poniedziałek, 19 marca 2018

Czy mróz szkodzi kleszczom?

Zima najpierw nie mogła się rozkołysać, a teraz nie bardzo chce odejść.
Śniegu nie ma, ale mróz trzyma.
Przyleciało już wiele gatunków ptaków. Poza tymi, które opisywałem w ostatnich opowieściach, w niedzielę widziałem pliszki siwe i czyże.
A tu zimno!
Utrzymujący się mróz bez pokrywy śnieżnej to w pewnym tylko sensie selekcjoner owadów i pajęczaków, w tym kleszczy, z drugiej strony ucierpi też wiele niezabezpieczonych śnieżną kołderką zalążków roślin. Ale przyroda generalnie jest przygotowana na takie sytuacje, więc bez paniki oraz nadziei. :)
Mechanizmy selekcji muszą działać, takie jest ich zadanie. Słabsze osobniki powinny odejść.
Co do samych kleszczy, nie liczmy na to, że kilka dni temperaturami w okolicy -10 stopni zrobi im większą krzywdę. Podobnie owadom. Wyobrażamy sobie, że tym kruszynom mróz musi zaszkodzić. Tak nie jest. Są do takich warunków przystosowane. Może nie będę zbytnio odkrywczy, ale to bynajmniej nie pierwsza zima w życiu tych gatunków. :)
Nawet jeżeli jakaś część populacji zginie, te które przeżyją odrobią straty intensywnością rozrodczą.
Kleszcze żyją tu od zarania dziejów, to nie drogowcy, zima ich nie zaskoczy. Dają sobie radę w zimniejszych częściach globu.
Zimą, że tak już pociągnę zaczęty wątek, kleszcze zapadają w coś na kształt zimowego snu. Fazę zimowego letargu nazywamy diapauzą. To stan anabiozy polegającej na radykalnym spowolnieniu procesów życiowych.

(no to pojechałem! jeden dziwny wyraz "diapauzę" wytłumaczyłem drugim, jeszcze dziwniejszym - "anabiozą" zaczynając od letargu ... no świr to komplement! Pozostaje mi mieć nadzieję, że wiadomo o co chodzi - kleszcze to takie maluteńkie niedźwiadki - zimą śpią :))))) )
W tym miejscu od razu bardzo proszę ortodoksyjnych systematyków o nie tłumaczenie mi, że pajęczaki to nie ssaki i porównanie kleszczy do niedźwiadków było nie na miejscu. Wiem, że jest znacznie gorzej - nie istnieje taki gatunek jak niedźwiadek, są tylko niedźwiedzie więc w ogóle odpłynąłem :) )

Gdzieś przeczytałem, że aby wymrozić wszystkie kleszcze, temperatura poniżej dziesięciu stopni musiałaby utrzymywać się przez ponad pół roku ... szanse słabe.
Jakaś część populacji jednak wiosny nie przywita. Mechanizmów jest wiele. Wystarczy że np. dzik (nie wiem czy ten gatunek jeszcze u nas występuje!) poprzewraca ściółkę w której kleszcze ukrywają się na zimę i pozamiatane. One w okresie diapauzy nie ukryją się przecież ponownie. Zamarzną. No, ale to tylko jeden z czynników ograniczających ich liczebność. Ogólnie te pajęczaki są odporne na krótkotrwałe mrozy. Poukrywane w głębszych warstwach ściółki, pod liśćmi, są solidnie zabezpieczone.
Wiosną, w wyeksponowanych na działanie słońca miejscach, pierwsze wyjdą spod ściółki samice i złożą ok. 3-6 tysięcy jaj, z których wylęgną się głodne, choć niewidoczne gołym okiem larwy. Wtedy biada drobnym ssakom i ptakom. Potem, gdy rozwiną się nimfy obrywa się niestety również nam, naszym psom o ludziach stale pracujących w lesie nie wspomnę.

To tyle przy okazji utrzymujących się niskich temperatur.
Zbliża się wiosna, więc bądźcie czujni. To okres największej aktywności pajęczaków.

Póki co przeurocze czajki, które niedawno przyleciały, przegrzebują wierzchnie warstwy łąkowych traw w poszukiwaniu smakołyków.
Obserwowanie ich z bliska jest ogromną przyjemnością. Lśnią i mienią się wieloma barwami. Zaaferowane żerowaniem w ciepłym słońcu, nie zwracały na mnie większej uwagi.




W lesie moją uwagę zwrócił lód pokrywający bagienne rozlewiska.
Jak zwykle dostrzegam w nim grafikę.
Na pierwszej, dopiero w domu odkryłem moje inicjały!
Wyraźnie widoczne litery "K" i "M" przypadły mi do gustu :)


Na tą mógłbym patrzeć znacznie dłużej niż na niejeden pejzaż.

Rozległe buchtowisko, przebiegało rude psisko :)
Obecność stosunkowo świeżych śladów dziczej aktywności nieco mnie uspokoiła co do ich obecności.
Na tej polanie tysiące larw i owadów zostało "wywleczonych" na bezpośrednie działanie mrozu.

W gęstwinie mijanego olsu, udało mi się wypatrzeć czyże.
A więc też już są! Fajnie. Zawsze to kolejne źródło miłych dla ucha dźwięków w lesie, który zimą raczej milczy. Zimową ciszę od czasu do czasu przerywają sójki lub sikory. Teraz będzie znacznie weselej.


Zobaczcie zresztą sami ile warta jest obecność czyży w starym lesie. Nawet z odległości!
Dla ułatwienia ustawiłem go w środku kadru :)
Ten pięknie wybarwiony samczyk to perełka przyznacie.

Nad głową usłyszałem typowy szelest kruczych skrzydeł.
Mam w zwyczaju natychmiast podnosić aparat wraz z głową. To pozwala mi raz na jakiś czas zdążyć ze zdjęciem :)

Takich zdjęć jak to poniżej ... po prostu nie robi się!
Ptak na tle płaskiego, jednokolorowego nieba - nuda!!!
Żeby chociaż jakaś ciekawa konfiguracja chmur, cokolwiek.
Zamieściłem to zdjęcie wyłącznie w tym celu, by piętnować tego typu zapędy fotograficzne. :)

 O, na przykład tu - popularny trznadel, w "młodocianym wdzianku", a tych kilka leszczynowych gałązek robi robotę. :)

 Czy tu to drzewo ... chociaż :)


W drodze do lasu, że niczym Marcel Proust, posłużę się retrospekcją, obserwowałem "sołtysa".
Kaczkę, która ma namieszane w genach. Te od kaczki domowej, pozbawiły ją naturalnej pigmentacji.
Co ciekawe, to nie jest ta sama kaczka, którą niedawno pokazywałem!

Słońce pracowało co raz niżej nad horyzontem.
Wpadające niemal pod kątem prostym w ścianę lasu promienie, tworzą ostre kontrasty upiększone niezwykłą barwą z dominacją widma czerwonego. Powstaje obraz głęboko przestrzenny. To scena, która trwa 48 razy krócej niż życie jętki jednodniówki przy założeniu, że przez mniej więcej kwadrans można sycić się takim widokiem. ;)
Fascynuje mnie las w tej odsłonie. Jest taki ... dosłowny!
 Las pełni wiele funkcji. M. in. przemysłową, społeczną, przyrodniczą, edukacyjną, ale też i tę rzadko wspominaną - estetyczną, inspirującą niezwykle!

Gdy słońce kładło się na ścianę lasu, opuściłem go. Robiło się ciemnawo.
Ale w terenie otwartym nasza gwiazda wciąż pracowała jak należy.
W ostatnich czystych promieniach miałem okazję spotkać jeszcze to stadko.


Wytrwałem do końca. Uwieczniłem ostatecznie zachód, a zdarza mi się to bardzo rzadko :)


16 komentarzy:

  1. Słońce dużo może :-) Dodaje kolorów i blasku czajkom i innym żywym stworzeniom jak widać na Twoich zdjęciach. Las piękny jak zwykle. Rozwiałeś także złudne nadzieje niektórych na zmiejszenie populacji dokuczliwych owadów :-). Zachód słońca rewelacyjny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasami warto wyjść w innej porze niż tylko ranek. Nie wspominając o tym, że było po prostu przyjemnie ciepło, to światło inne i obserwacje też inne :) fajne wyjście!

      Usuń
  2. Dziękuję za wywołanie znięchęcenia do wychodzenia z domu. :))) pół opowieści o wytrzymałości, żywotności i rozmnażania się kleszczy. No człowieka można zdołować i przybić emocjonalnie jak gwóźdź do deski (ale suchar). :)))
    Ja też ostatnio widuję czajki. Na północ od mojej wsi ciągnie się pradolina, gdzie co roku obserwuję ich stada. Przez kilka lat obserwacji ich liczebności, tego roku trochę się zaniepokoiłem, gdyż spotkałem tam ok. 20 osobników, podczas ubiegłego marca naliczyłem tam 46 sztuk! To o ponad 50% mniej. Może jeszcze jakieś dolecą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, znasz mnie, nie chciałem zniechęcić, ale jak będziesz czujniejszy, to tylko lepiej :)
      Czajki zlatują się z wielu kierunków więc mam nadzieję, że dolecą jeszcze. Oby!

      Usuń
    2. Wieem! przecież żartowałem. ;) Z kleszczami trzeba uważać, bo skutki mogą być naprawdę opłakane.
      Sytuację czajek będę monitorował, może dolecą jeszcze z jakiegoś innego kierunku. Jest nadzieja. :)

      Usuń
  3. Nigdy ne miałam możliwości tak z bliska podziwiać czajek, chociaż kilka u mnie "laseruje". Tak nazywam ich dziwne odgłosy po których je poznaję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To również była moja najbliższa sesja, choć w zeszłym roku zrobiłem z podobnej odległości czajkę w locie.

      Usuń
  4. Jak to jest z czyżami? U mnie od około dwóch-trzech miesięcy buszują na szczytach ogrodowych drzew i pożywiają się słonecznikiem z karmnika. Czyli ewidentnie zimują. Aaa, może czują już wiosnę i wracają do lasu? Ale nie te moje, jeszcze dziś ich pełno za oknem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyże są wędrowne lub częściowo wędrowne. Ostatnio coraz więcej gatunków wędrownych decyduje się na zimowanie u nas. Las, który odwiedzam, z całą stanowczością w zimę nie zawierał czyży :) Miasto stwarza znacznie ciekawsze warunki na zimę. Więc Twoje zapewne zimowały.

      Usuń
  5. Czajki to prawdziwe piękności.
    Szkoda, że obaliłeś moje złudzenia odnośnie kleszczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne zdjęcia, nawet ptak na tle niebieskiego nieba jest interesujący, a zdjęcie można przerobić w programie graficznym np. na kartkę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciszu Lenki, cieszę się, że nawet to zdjęcie Ci się podoba, ale to już nie jest fotografia przyrodnicza jaką chciałbym uprawiać czy oglądać. To tylko dokument bez większych walorów. Ale tym bardziej Ci dziękuję :)

      Usuń
  7. Kleszcze już znoszą moje psy na sierści, a dopiero co zeszły zimowe śniegi /nie mówię o śniegu wiosennym, który znowu przysypał nas grubą warstwą:-)/; właściwie jakoś panicznie nie reaguję na nie, od dziecka mam z nimi kontakt, ale zawsze może być ten jedyny raz; ptactwa przemnóstwo przylatuje do karmników, udało mi się wypatrzeć czeczotkę, szczygieł się pojawił, zięby, dzwońce, czyże na bieżąco, także ostatnio zięby jery, "dżery" jak mawia mój mąż:-) czajki ledwie widać na białych polach, śliczne są z tym zawadiackim zakrętasem na głowie; chciałabym już wiosny, takiej prawdziwej; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dżery :)) - pozdrów męża :))) ja też niezbyt przeżywam kleszcze, miałem ich w życiu setki, póki co fartownie, ale czujność trzeba mieć :) Pozdrówka!!!

      Usuń