sobota, 15 września 2018

Biszkoptowy byk!

Właśnie słucham utworów Niemena w genialnej interpretacji Krzyśka Zalewskiego, którego karierę śledzę od lat z nieukrywaną przyjemnością.

Czesław Niemen wiele lat temu napisał:

ja niepodpisany wyżej ani niżej
uprzejmie nie proszę, zażaleń nie wnoszę
nie ma zresztą rady, moje dawne żale
są bez odpowiedzi, niemoc nie pozwala

ja niepodpisany, ani z lewej, ani z prawej
uprzejmie nie proszę, zażaleń nie wnoszę
nie ma zresztą rady nikt się nie rozczuli
wokół czarne dusze, białe koszule

jestem ostrożny, z bliska i daleka
ale bez trwogi, człowiek ubogi
nie ma zresztą rady, co rozdaje łasi
wokół czarne dusze, kamienne maski

jestem osaczony z niska i wysoka
w samotnym obłoku mam azyl na oku
nie ma zresztą rady na ukryte kule
wokół czarne dusze, białe koszule

nikt mnie nie nakarmił ideami świata
bałamutne racje wszech demokracje
ludzie nie są równi wolni na cmentarzach
wokół czarne dusze o błazeńskich twarzach

Niewiarygodne, tekst został napisany w rzekomo innym ustroju, podobno coś się wokół nas zmieniło, słyszałem, że nawet mamy demokrację ...
Nie mogę zatem pojąć, jak to możliwe, że te słowa są wciąż aktualne, albo nawet są aktualne jeszcze bardziej?!?

Miałem opisać dzisiejszy dzień, a tu taka refleksja się wdarła mimowolnie całkiem.
Nic nie dzieje się przypadkiem i źródło tych słów jest prawdopodobnie jedną z przyczyn dla których bywam w lesie.
Jak najdalej od czarnych dusz i białych koszul! ... jak najdalej!

A dzień dziś był bardzo trudny. Przez pierwsze trzy godziny niczego nie podszedłem, niczego nie widziałem, poza tyłkiem kuny i wiewiórki, nic.
Nie ma to większego znaczenia. Wartością samą w sobie jest fakt bycia w lesie.
A ten dziś pachniał dżdżem i runem, być może dlatego, że dziś był dżdż  ... dżdża?
No właśnie, ktoś wie jak brzmi mianownik liczby pojedynczej???
Dżdż czy dżdża?
Oj mowa moja ojczysta, nie dasz się nigdy zgłębić do końca :)

Po zrobieniu nadprzesadnej ilości kilometrów złapałem klasycznego focha! Do tego rozpadało się regularnie.
Usiadłem na skraju polanki i postanowiłem, że nie ruszę się stąd póki coś przede mną nie przedefiluje - słowo!
Z tej samobójczej zdawałoby się klątwy (głód - zawsze wychodzę bez śniadania!) miała mnie wyzwolić jakakolwiek istność ssacza. Ptaki i owady nie!
Ale choćby nornica, kret czy lisek, cokolwiek. Zwłaszcza na defiladę kreta mogłem liczyć jak na niezawisłość naszych sądów!
Nie uwierzycie, ale po maksymalnie dwudziestu przemoczonych minutach (lało ostro), ze ściany lasu wychynął JELEŃ!

 Taki mi się wydał biszkoptowy!
Zdaje się, że twórcy tego osobnika zapomnieli dodać odrobiny magenty!

 Rączo wyskoczył na polankę. Nie mogę pojąć farta jaki mi tym razem ... "sprzyjnął" :)
Polana ma ponad 400 metrów długości, ja usiadłem na jednym końcu, jeleń mógł przejść w stu innych miejscach. Przeszedł piętnaście metrów przede mną, no szok.

Zmartwiła mnie opuchnięta rana na lewej kończynie. Na szczęście nie utykał.
To może być postrzał ale nie wykluczone, że to efekt walki.
Na grzbiecie kleszcze opite jak Janusze ósmego marca, jak katolicy w Boże Narodzenie. Życie.

 Niby obciążą ją prawidłowo ...


 ale podczas ruchu, stawia ją jakby niepewnie. Tu widać obrzęk.


 Specjalnie go przestraszyłem, żeby przyjrzeć się sprawności tej kończyny. Zdrowy byk przysiadłby obciążając wszystkie kończyny mniej więcej równomiernie. Jak widać odciążył tę nogę, czyli jednak rana jest bolesna. Mam nadzieję, że nie wda się zakażenie. Rana jest w zasięgu języka, więc pewnie "się wyliże" dosłownie i w przenośni. Nie ma nacieku, nie widziałem też krwi i ropy. Będzie dobrze.


 Stanął na chwilę przed grabową ścianą. Sam się zastanawiałem czy w nią wniknie czy nie.
Wniknął :)


W życiu kawa mi tak nie smakowała jak dziś. Wróciłem przemoczony do ostatniej nitki. I nie żeby deszcz. Po tej obserwacji postanowiłem podejść starego byka. Gdyby wiedział w co się wpakuję, w życiu bym za nim nie poszedł!!!
Półgodziny przedzierałem się przez gęstwę grabową, która wyrosła na 160 cm. Idealnie tyle ile było trzeba, by uwalać i ubabrać mnie po pachy! Efekt?
Stałem od niego nie więcej niż 10 metrów i nic więcej nie mogłem zrobić. Zalogował się dość cwanie - w środku grabowego "komina", w cholernej, nieprzejrzystej gęstwie chabaziowej!
Nawet reagował na wab, odpowiadał, ryczał przebosko, ale tyle mojego, co sobie posłuchałem z bliska. :) Wracałem mocno sfatygowany.







13 komentarzy:

  1. Jestem pewien, że sfatygowanie szybko minie :-) Ja wczoraj dostąpiłem swojego pierwszego spotkania z jeleniami :-) Co prawda młode szczyle to były ale defilowały ok. 10 metrów ode mnie ... ależ to jest przeżycie!!!! W sumie to dzięki tobie bo czytając twoje opowieści wiele się nauczyłem :-) Dzięki :-) Dzisiaj też się wybieram.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite, jak to się czasem w życiu ułoży, nie? :) Jeleń mógł wybrać każdą inną z dróg, ale na szczęście dla Ciebie wybrał tę konkretną. Wspaniały jest.
    PS. Mianownik od „dżdżu” brzmi „deżdż”, a bardziej po naszemu deszcz ;). Też mnie to kiedyś zastanawiało i udało mi się znaleźć informację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety zapamiętujemy chętniej te sytuacje, które pozwalają nam uwierzyć w szczęście, ale mimo wszystko lubię się zastanowić dlaczego akurat przeszedł tak blisko. :) deszcz i dżdża to co innego. dżdża to kapuśniaczek, bo deszcz albo pada, albo leje albo dżdży :)

      Usuń
    2. Ależ mi nie chodzi o dżdżę ;).

      Usuń
  3. Myślę, że byk szukał u Ciebie pomocy. Bardzo mi go szkoda :-(. Zdjęcia świetne! Jakoś dziwnie mi po przeczytaniu tego wpisu ... Ciebie też mi żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mi go szkoda, a co do mnie, nieeee, jam umęczon ale szczęśliw :)

      Usuń
  4. Takie biszkopciki to ja uwielbiam... szczególnie na śniadanie ;) Stare pierniki się nie kręciły ? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeczytaj opowieść leniuszku! :)

      Usuń
    2. :))) nosz... podczas przewijania, niezauważyłem ostatniego akapitu. Nie wiem, gdzie ja wtedy byłem myślami... chyba na rykowisku właśnie ;)

      Usuń
  5. https://obcyjezykpolski.pl/pragnac-czegos-jak-kania-dzdzu-czyli-jak-brzmi-mianownik/

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś pięknego, że jest taki blog. Czyli jak rozumiem jedyną formą na legalu jest ... deżdż. Szkoda, zabrało mi to sporo zabawy ;)

      Usuń