piątek, 30 maja 2014

Św. Hubert prowadzi mnie najlepszymi ścieżkami ...

Nie mogę narzekać na ilość obserwacji. Prezentowane zdjęcia, to co dało i udało się jakkolwiek sfotografować jest znikomą częścią leśnych zdarzeń. Najczęściej przeszkodą jest zbyt wczesna lub późna pora, czyli ciemność, lub gęstwina chaszczy, przez które się przeciskam.
Tak było dwa dni temu, gdy podchodząc sarny, napatoczyłem się na dwie lochy z młodymi.
Z mojego punktu widzenia, to miłe zaskoczenie, bo nie ma dla mnie większej nagrody niż spotkanie ze zwierzyną. Niestety warunki świetlne pozwoliły zrobić tylko to co widać. W rozumieniu jakości oczywiście. Ciemny, ponury las liściasty i późna, wieczorna godzina ... nie miało prawa wyjść lepiej. Do tego, bliższa mnie locha ofukała mnie i nawet zamarkowała atak. Ruszyła w moją stronę wydając dźwięk pomiędzy szczeknięciem, pomrukiem, a warknięciem. Zatrzymała się 8 metrów przede mną i przeczekała, aż cała chewra maluchów przejdzie w głąb lasu.

 
Poniżej widać, jak zastawia je ciałem.


 Powyżej nerwowa reakcja lochy i na szczęście okazało się, że to nie ja nie wytrzymałem napięcia tego bliskiego spotkania :)

 Ostatni rzut oka na intruza, teren bezpieczny, maluchy ukryte, można spokojnie odejść :)


Nieco wcześniej, na polanie udało mi się podejść lisa. Nie spodziewając się mojej obecności siedział jak gdyby nigdy nic, drapał się i rozglądał.


Udało mi się go nawet przywabić, ale ... trawa ... mam nadzieję, że widać, że to lisie uszy :)))


A teraz dzisiejszy poranek.
Mój plan, jeżeli można takie postanowienia robić, przewidywał zdjęcia dzików. Św. Hubert najwyraźniej wziął to sobie do serca i poprowadził mnie przez typowo "dzicze lasy".
Wyglądało to mniej więcej tak:



 Przepraszam, jeżeli właśnie spożywacie posiłek, ale poniżej najświeższy dowód, który było czuć z odległości, że deptałem im po piętach. Słyszałem jak się przemieszczają, ciągle byłem bardzo blisko.
 Niestety gdy je ostatecznie podszedłem, było ciemno i pokazuję to zdjęcie jedynie jako dokumentację faktu, że je widziałem ... życie :)
Ale Św. Hubert zadbał o moją ostateczną satysfakcję, bowiem podprowadził mnie do jeleni, do łań, do łani z małym i do sarenki, która wyprowadziła dwójkę rozkosznych maluchów!











W ten pochmurny i ciemny poranek nie pogardziłem nisko lecącymi żurawiami. Piękne ptaki.
Mam ich sporo, ale zawsze z przyjemnością fotografuję.





6 komentarzy:

  1. Wspaniałe spotkania! Miałem w dawnych czasach podobne, niestety, wtedy nie miałem aparatu. Dziś mam wszystko, prócz dobrych nawyków fotografowania. I umiejętności z komputerem. Gratuluję, darz bór! Jan Jóźwiak

    OdpowiedzUsuń
  2. ukochanie lasu - natury, bezpośredni z nią kontakt i uwiecznianie tego za pomocą dzisiejszych osiągnięć techniki to coś co Nas łączy, a do tego dzielenie się tym daje mnóstwo satysfakcji
    pozdrawiam serdecznie - Maria

    OdpowiedzUsuń
  3. to wszystko prawda! dziękuję za komentarz. Gdzie mogę znaleźć Pani zdjęcia?

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze zazdroszczę i gratuluję refleksu. Tu jest na prawdę pożądany . :)

    OdpowiedzUsuń