poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Na rzece.

Warmia i Mazury. Dużo by mówić, dużo by chwalić. Wyjątkowa kraina, tygiel narodowościowy, rozmaitość i obfitość przyrodnicza, bogactwo historyczne, cudowne miejsca do odpoczynku, nieco gorsze do pracy. Ubóstwem gospodarczym nie będę się jednak zajmował, nie ten blog.
Dla ludzi wrażliwych na piękno przyrody, Warmia i Mazury jest krainą ogromnych możliwości, choć i wielu rozczarowań. Ostatnią sobotę, spędziłem spływając kajakami wraz z rodziną, malowniczym odcinkiem Krutyni. Ta rzeka od lat zachwyca mnie bogactwem obserwacji. Co do rozczarowań, wspomnę o Polakach, którzy byliby chyba chorzy, gdyby nie pozostawili po sobie pamiątek w postaci pływających puszek po tanim piwie, butelek po wódce, reklamówek i opakowań po batonach. Do normalnych należy widok z rozkoszną "cud blondi" w roli głównej, której kajak ozdobiony jest zerwanymi grzybieniami białymi. Za każdym razem, gdy z cierpliwością buddyjskiego mnicha, zwracam uwagę, że to roślina objęta prawną ochroną i zrywanie jest karalne, spotykam się ze wzrokiem, który z jednej strony tęskni za zrozumieniem usłyszanej kwestii, z drugiej wyraża szok kulturowy pod tytułem "dlaczego ten pan zepsuł mi weekend tą uwagą, a do tej pory było tak pięknie?!?"
Jednym słowem, miny tych pań świadczą o tym, że na lekcji przyrody, sprawdzały w komórce wyprzedaże na "kupuj taniej" szukając landrynkowo-różowych klapek na lato.
Ale zostawmy te złośliwości, one są domeną ludzi inteligentnych, a ja przecież łażę po lesie i co ja tam w ogóle .. :)
Aby nie pozostawiać w Waszych głowach jedynie utyskiwania, chcę się podzielić tym co piękne - bezpośrednią bliskością przyrody.

 Rokitniczka.

 Młody "niemy" odmiana uperlona! ;)
p.s. fajnie gryzą palce :)))

 To nie kadrowanie, to bliskość. Ostatecznie dotknęła obiektywu!

 Orlik krzykliwy krążący nad nami.

 Niby zwykłe krzyżówki, ale sceneria ... miód!

 prawy profil ...

 przód ...

 tył ...

i lewy profil. Co komu, do woli.

Po zakończeniu wyprawy, rozmawiałem z przedstawicielem "firmy kajakowej". Okazało się, że mają obowiązek sprzątania obsługiwanych przez siebie odcinków Krutyni. Wywożą worki śmieci zebranych z wody. Oczywiście drugie tyle tonie, a co więksi "esteci"od razu je zatapiają, żeby śladu nie było! Ale dobre i to. Ech my ... Polacy. Jeszcze wiele wody w Krutyni upłynie zanim zaczniemy rozumieć, że wyrażając stosunek do przyrody, wyrażamy stosunek do samych siebie.

18 komentarzy:

  1. Masz nadzieję, że zrozumiemy? A ja wątpię... Chociaż za nic nie wyprowadziłabym się stąd i kocham to miejsce, o tyle ludzie... To już porażka. Rodzina się dziwi, że zachwycam się Twoim blogiem i pani Grażyny i Wojtka, przecież to normalne, że tak się widzi świat. Może kiedyś, bo teraz przeważają landrynki i "sześciopaki". Dlatego tak się cieszę Wami, bo przy Was nie jestem dziwadłem :). Ale wracając do tematu. Młody w perełkach to mój faworyt! Reszta zdjęć obłędna! Nie wiem jak to robisz, ale rób tak dalej :). Niech moje zmęczone oczy mają odskocznię. U siebie mam plenery, a u Ciebie ukochane zwierzaki :).
    Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu miłe słowa, dziękuję w imieniu Grażynki "maruńskiej" i Wojtka "Bagiennego" oraz swoim oczywiście :)
      Zapewniam Cię, że dziwadłami są jedynie Ci, którzy nie szanując przyrody, działają wbrew sobie i jedynej logice.

      Usuń
  2. Podobny pogląd na temat naszych przywar wyczytałam ostatnio u niejakiego Piotra Bałtroczyka. Dotyczył odwiedzających bałtyckie plaże rodaków. No cóż, jest taka kulturowa nasza scheda, czy też wymóg, by wewnątrz kajaczka (domu, samochodu) utrzymywać sterylność. Jeśli nie ma możliwości natychmiastowego użycia kosza na śmieci, wtedy konieczne dla pozostania w normie społecznej, jest wyrzucenie śmieci jak najdalej od siebie. To chyba pozwala uniknąć rozważań nad tym, że jesteśmy żywymi stworzeniami, które nie zbliżają się nawet do idealnego świata Barbi i plastikowych manekinów zaludniających reklamy i seriale. A na rzece koszy brak. Zdumiewa mnie jednak, że kolejną cechą jest koniecznośc pożywiania się natychmiast po zamnknieciu drzwi naszego domostwa. A o nieznajomości przyrody absolwentów szkół polskich pewnie mogłabym sporo powiedzieć, gdyz część z nich decyduje się studiowac biologię i czasami zastanawiam się skąd nazwa tego kierunku pojawiła się w umysłach kandydatów. Mam jednak nadzieję, że coś w przyszłości się zmieni, bo z kupami psimi sytuacja się poprawia. Może więc i ciśnienie na umiejętnośc korzystania z przyrody będzie wzrastać i takie śliczności jak Krutynia wraz z jej mieszkańcami pozostanie z nami na długo. Na przykład taka krzyżówka z każdej strony absolutnie doskonała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się, pracuję nad tym, by mój pies w ogóle przestał się załatwiać :)

      Usuń
  3. Oj, temat rzeka, żeby nie powiedzieć Krutynia. To jedna z najpiękniejszych polskich rzek, tyle tylko, że za chwilę już taka nie będzie. To jedyny szlak kajakowy, na którym stałem w korku, bo na zakręcie zaklinowały się kajaki i łódki z niemieckimi turystami. Wtedy postanowiłem, że latem będę omijał te tereny. I boję się, że nie ma na to rady, bo to dochodowy interes (jedyny, jak twierdzą miejscowi) i nawet Mazurski Park nie jest w stanie tego okiełznać (choć są limity). Z drugiej strony, oglądając Twoje zdjęcia, widzę że jeszcze nie jest źle. Zgadzam się z Beatą, co do poziomu wiedzy środowiskowej młodzieży, bo mam z tym ciągły kontakt z racji profesji. Tyle tylko, że do nie do końca ich wina. System edukacji przyrodniczej, na trzech pierwszych poziomach, też się do tego przyczynia. Dobra kończę, bo jeszcze udaru dostanę. Zgadzam się z Katarzyną, co do młodzieńca. Mógłby tylko nieco staranniej rozcierać brylantynę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i ja właśnie mam pretensje do nauczania na pierwszych poziomach. To w tym okresie kształtują się postawy, ambicje i aspiracje. Kiedyś nauczyciele mieli misję, a teraz nimi zostają, bo to najłatwiejsze studia! Nie chcę pisać, co myślę o poziomie nauczania, ale nie zdziwię się, gdyby się okazało, że niejedna z Pań, którym zwróciłem uwagę, okazałby się nauczycielką z pierwszego poziomu nauczania.

      Usuń
    2. Czy najłatwiejsze? Z tym bym polemizowała. Robiłam 2 kierunki, mam porównanie. Jeden kompletnie nieprzygotowujący do zawodu, bo to co na studiach daleko odbiega od tego, co jest w programach nauczania. Sama treść to kompletna abstrakcja, trzeba było uczyć się na pamięć czegoś, czego nawet ludzki umysł ne jest w stanie ogarnąć. Drugi kierunek tylko dlatego, że zaoczny i filologiczny, w pełni przygotowujący, choć nie we wszystkich aspektach.
      A misja? W dzisiejszych czasach, kiedy to rodzice i uczniowie rządzą szkołą (ze względu na niż demograficzny), misję można sobie schować głęboko gdzieś ;-). Utopia.

      Usuń
    3. ale politykę szkoły, relację z rodzicami ustala jednak osoba zarządzająca szkołą. To, że jest demodziura, powoduje, że osoba odpowiedzialna za efekt finansowy szkoły, idzie na wszelkie ustępstwa, przepycha niedouków do dalszych klas, zapisuje kogo się da. Wszystko w sumie jest demotywatorem, jak rozumiem również dla nauczycieli. Ale znam się - w życiu nie uległbym. Prowadzę wykłady dla studentów. Na koniec wstają i klaszczą - daję z siebie wszystko. Po prostu jedni tak mają, inni niestety nie.

      Usuń
    4. I to jest całe sedno. Ale ciekawa jestem, jakbyś sobie poradził na niższych szczeblach szkolnictwa ;). Bądź co bądź, studenci są już trochę bardziej dorośli. Miałam "przyjemność" nauczać takie maluchy przez pewien czas. Szczerze współczuję wszystkim, którzy robią to na co dzień i nie zazdroszczę "nauczycielkom z pierwszego poziomu nauczania";-).

      Usuń
    5. nie poradziłbym sobie, biorę się w życiu wyłącznie za te działania, które czuję i rozumiem, jakoś lubię. Chciałbym, żeby nauczyciele brali się za pracę również w/g takiego klucza.

      Usuń
    6. Nie zrozumie istoty sprawy ten, kto nigdy tego nie doświadczył. Dlatego ja sama jestem daleka od wypowiadania się o zawodach, w których nigdy nie pracowałam.

      Usuń
    7. jakby co, wykładam od kilkunastu lat na Uniwerku i przeszedłem kompletną edukcję, przez taką też przeprowadziłem moje dzieci ;) Można powiedzieć, że mam ogląd z każdej perspektywy, jako uczeń, rodzic i nauczyciel :)

      Usuń
  4. Krzysztofie, nie wymagaj zbyt wiele od tych landrynkowych miss. Biologia to już jest wyższa szkoła jazdy. Zapewniam Cię, że teraz niewielu jest takich w wieku lat nastu, którzy w pamięci potrafią do siebie dodać 2 i 2. Zamiast tego wpisują sobie działanie palcem na wyświetlaczu najnowszej generacji smartfona ;-). Za każdym razem kiedy z czymś podobnym się spotykam, zastanawiam się, do czego to zmierza...
    Piękny ten uperlony! Ach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to jest właśnie przerażające! Dokąd to zmierza, hodujemy na masową skalę bezdusznych idiotów! Jestem załamany.

      Usuń
  5. Krutynią zawsze pływaliśmy w maju, żeby było przed sezonem i taka pusta i czyściutka została mi w pamięci, ale my robiliśmy zawsze długi szlak z Sorkwit do Kamienia, potem pływaliśmy Czarną Hańczą , na rzece zawsze było czysto bo różowe dziunie tam nie pływały, ale jeziora to już masakra. I po sobotniej wyprawie myślałam żeby teraz przepłynąć sobie dzikim kawałkiem Pisy, zobaczymy, Rokitniczę cudnie złapałeś no i brzydkie kaczątko piękne jak marzenie. Przypomniało mi się, że na Krutyni zawsze był łabędź samiec atakujacy kajakarzy ale to było jakieś 25 lat temu, i miał imie, ale nie pamiętam jakie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem wybiorę się tam poza oczywistym sezonem :)

      Usuń
  6. Zdjęcia łabędzi piękne, super detal :) A co do zachowania ludzi to wydaje mi się, że z roku na rok jest coraz gorzej. Niby ludzie powinni być bardziej świadomi i odpowiedzialni, ale jakoś tego nie widać, za to coraz częściej widać sterty śmieci.

    OdpowiedzUsuń