niedziela, 23 sierpnia 2015

zimny poranek i odloty!

Nie doceniłem gwałtownego spadku temperatury sobotniego świtu. Chłód otulił mnie wilgotnymi ramionami i trzymał tak od czwartej do ósmej. Wyszedłem bez śniadania i żałowałem tego w każdej upływającej minucie. A zaczęło się tak ciekawie. Gdy jeszcze po ciemku wszedłem na polankę, moją uwagę zwróciła ciemna plama jakiegoś zwierzęcia. Ustawiłem czułość matrycy na 8000 ISO i czas migawki na 1,5 sekundy :))) To była jedyna szansa na umieszczenie na matrycy kilku kwantów światła odbitych od, jak się okazało, dzika. Piękny odyniec, tzw. pojedynek. Absolutnie nie było najmniejszej szansy na jakiekolwiek zdjęcie, więc powstało coś takiego, co można nazwać swobodną wariacją na temat.

Ten odyniec wydał mi się tak duży, że w pierwszej chwili byłem pewny, że na polance stoi byk. Oczywiście brak światła dołożył swoje :) Nie zmienia to jednak faktu, że był elegancki.

Na długo przed wschodem słońca, na wczesne śniadanie wybrał się lis. Bardzo lubię głębię kolorystyczną zdjęć robionych niemal bez światła.




Jeszcze nie było do końca widno, słońce wzeszło, ale ukryte za ścianą lasu, rysowało tylko nieco wyraźniej. Trawy wciąż miały ten magiczny zafarb i tą swoistą "kolorystyczną masę". Taka zieleń jest wymarzonym tłem dla sarenek.




Gdy słońce doszło w końcu do głosu, ani o jotę nie zrobiło mi się cieplej, natomiast ptaki ożyły. Rozpoczęły szaloną celebrację powitania dnia. Rejwach i gwar, loty i przeloty, zamieszanie jak w sokowirówce!
Dzięcioł już chyba sam nie wiedział jak wyrazić zachwyt nad wschodem i w ramach swojej ekspresji powitalnej, zwiesił się grzbietem do dołu :)


Na godzinę przed wschodem żurawie nie dawały za wygraną. Rozdzierały puszczańską ciszę.
Postanowiłem je odnaleźć i jakoś podejść. Większego pomysłu i planu nie miałem. Wróciłem do samochodu i podjechałem nieco w ich stronę. Były na otwartej przestrzeni po drugiej stronie lasu.
Szczęśliwie jednak blisko drogi. To nie był nie wiadomo jaki podchód :)

Pomyślałem, że to jedna z ostatnich okazji na pokazanie uroczych "żurków" więc udokumentowałem niemal poklatkowo cały widowiskowy start do lotu. Teraz więcej czau będę spędzał w lesie.
Mam nadzieję, że przynajmniej część z Was uzna, że nie zanudzam tą serią, ale to zapis procesu.











 Głodny jak smok podjechałem do Nowej Wsi, klasyczna buła z kiełbą wróciła mnie do żywych. Ponad cztery godziny zimna bez śniadania dały znać o sobie. Swoją drogą uwielbiam ten klimat, gdy wchodzę do "mojego" sklepu, a tu lokalersi krążą od świtu z flaszkami po piwie, kupując drugą już turę ... piękne! :)
Odzyskałem równowagę termiczną i humor, więc postanowiłem wrócić do Puszczy. Jakież było moje zdziwienie, gdy jeszcze bliższą bliskością, zaskoczyły mnie te same żurki!
Rzadko które ptaki, inne niż drapole, robią na mnie takie wrażenie, a ponieważ następne spotkanie z nimi dopiero po zimie, a niech tam ... napatrzmy się ;)








Gdy zimą zabraknie nam lata, a komuś zackni się do żurawi, przynajmniej będą tu, w pigułce :))

14 komentarzy:

  1. Okropnie się wiercisz Krzysiu :), nie nadążam za Tobą i znów umieszczę swoje zachwyty z trzech wpisów pod jednym :).
    Wielką przyjemność sprawia mi oglądanie Twoich zdjęć i czytanie opowieści :). To jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Prawdziwa ulga dla oczu i duszy po ciężkiej "szychcie". Żurki wspaniałe! I bardzo mi się spodobała seria poklatkowa. W ogóle wszystkie są fajne i te po ciemku i w porannym słońcu i lisek i sarenki i dzik i jelenie! No nie nadążam :).
    Pozdrawiam i lecę do pracy, jak wrócę zapewne będzie nowy wpis hi, hi. Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wykluczam :)) mam tyle materiału, że nie wiem kiedy ja to wszystko pokażę :))) Cieszę sie, że lubisz tu zaglądać :)

      Usuń
  2. Seria poklatkowa bombowa, ładnie uchwycona faza startu. Lisek w półmroku też pieknie się prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak odlatują, to może dane mi będzie ujrzeć je chociaż z daleka na niebie. Choć nie wiem, czy akurat będą leciały przez moje tereny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie odloty? Pomordujemy się z nimi jeszcze trochę czasu. Pierwsze polecą dopiero w drugiej połowie września, a twardziele zostaną do października. Tak naprawdę nie będzie ich w Polsce zaledwie przez trzy-cztery miesiące, bo wrócą pod koniec lutego. I dobrze, bo lubię je, podobnie jak Ty, wyjątkowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, że poświęcam ptakom i otwartej przestrzeni mało czasu, mogę już nie zdążyć ich sfotografować. Dwa- trzy tygodnie zlecą w sekundę :)

      Usuń
  5. Piękne tło pod wiszącym dzięciołem i sarenka na wyschłym bagienku urocza. Żurawie i u mnie stały sie bardziej aktywne i dzisiaj juz o 3 rano krzyczały, a może wcale nie odlecą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatnio słyszałem, że to kiedy ptaki odlatują nie zależy od pogody jesienią, tylko wiosną Boćki odleciały nieco wcześniej, bo wiosna pozwoliła im wcześniej przystąpić do lęgów. Obyśmy mogli żurkami cieszyć się do października, ale ... mogą odlecieć nieco wcześniej. Miały taką samą wiosnę co boćki. Chociaż w zeszłym roku bociany też odleciały w ostatniej dekadzie sierpnia, a żurki zostały dłużej. W końcu mają do pokonania niewielką w stosunku do bocianów drogę. Hiszpania, Portugalia, to jednak jeszcze nie Afryka :)

      Usuń
  6. Ze wzgledu na temat oczywiście żurawie - moja miłość. A ze względu na klimat i zaskoczenie - lis i to co się dzieje z zieleniną w tle o wschodzie słońca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie odpowiadam, ja nie odpowiadam, ja zawsze odpowiadam :)) Beatko, cieszę się zatem, że w jenym poscie mam dwa trafienia, żurki i lisek. Ostatnio publiowałem portret lisa, tym razem postanowiłem pokazać go w szerszym kontekście i cieszę się, że się podoba:)

      Usuń
  7. Lisek fantastyczny.. ale seria z żurawiami po prostu THE BEST :) Powtórzę się ale co tam... ciekawie piszesz :D Pozdrawiam Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haniu, to co piszesz, komentarze tego typu, są niezwykle miłe i ważne dla mnie, motywujące do dalszych kilometrów z aparatem. Dziękuję :)

      Usuń