niedziela, 8 czerwca 2014

bliżej podejść się nie da ...

Jako licealista spędzałem w lesie większość sobót i niedziel. Do torby (po masce PGaz) zabierałem bułkę, kiełbasę i przepadałem na długie godziny w kudypskich lasach. Do dziś z większością drzew w okolicach Kudyp jestem na Ty, chociaż te które pamiętam jako nastoletnie młodniki są dziś pięćdziesięcioletnim lasem ... a niech to! :) Skąd w moich rodzicach było tyle zaufania, zarówno do mnie jak i do losu, nie mam pojęcia. Ojciec zabierał mnie do lasu od dziecka, więc być może było to dla niego wręcz powodem do dumy, że jako nastolatek, sam spędzam w lesie tyle godzin. Tego już się nie dowiem, ale tak było. Zabierałem z sobą również wojskową lornetkę i aparat fotograficzny - Smienę  8!
Ani ta lornetka (6x40) ani ten aparat, bez zaangażowania ogromnej wyobraźni, nie były w stanie pokazać czegokolwiek. Kiedyś opublikuję tu kilka zdjęć z tamtych wypraw :)
W młodzieńczych czasach moje pojęcie o podchodzie czy zasiadce były w powijakach. Udawało mi się wiele widzieć, ale z daleka. Odwiecznym moim marzeniem i jednocześnie nieosiągalnym przez długie lata, było zbliżenie się do zwierzyny na kilka metrów. Dopiero lata później opanowałem taką umiejętność i dziś praktycznie nie miewam wyjść do lasu, bez tzw. zdjęć przyrodniczych. Są różne dni, lepsze i gorsze. Nie wszystko zależy ode mnie, bo aktywność i czujność zwierzyny też jest zmienna. A i mi nie zawsze chce się w półprzysiadzie "podpełzywać" do wszelkiego żywiołka bożego.
Ale ... ale wczoraj chciało mi się i ze względu na mglisty poranek, zwierzyna też była jakby ... "łatwiejsza";) Nie ma co się łudzić, takich dni, "żeby dwoje chciało na raz", jest najmniej. Minona sobota taka właśnie była. Dlatego cieszcie oko tymi zdjęciami, bo są naprawdę zrobione z unikalnie bliskich odległości. Miłej zabawy :)

Taki poranek zwykle zwiastuje wiele dobrego ...

Piękny kozioł (szóstak regularny) z pewnością nie selekcyjny, więc mam nadzieję spotykać Go jeszcze długo :)
Udało mi się Go naprawdę niesamowicie blisko (8-9m) podejść!






Jego znacznie młodszy kolega, młodziutki koziołek, był o wiele czujniejszy :)



Do tej damy, podszedłem wyjątkowo blisko, dzieliło nas zaledwie kilka (maks. 10 m) metrów!

Lisek, ten siedzący, drapiący się, jest kwintesencją bajkowego liska-chytruska :)



Trudno jest tak blisko podejść do zająca - tego dnia ... udało się :)






Bardzo chciałem mieć w komplecie dziki i robiłem co mogłem. W bardziej "dzikowy las" wejść się już nie da ... niestety bez efektów, ale zobaczcie gdzie mnie zaprowadziło to oczekiwanie spotkania. Wszędzie ślady bytności dziczych watach, zbuchtowany teren jak po orce, wilgoć i ciemny las liściasty - wszystko było jak należy, ale dziki zawiodły :)



4 komentarze:

  1. Gratuluję Panu Fotografowi udanego dnia w leśnych ostępach i sobie, że takie cudności oglądać mogę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze serdecznie zapraszam - jutro kilka udokumentowanych spotkań z dzikami :)

      Usuń
  2. Wiem, że umiesz podchodzić zwierzynę, jak mało kto, ale jak Tyś podszedł tego zająca?! Przecież te cholery mają oczy dookoła głowy i jeszcze pewnie w paru innych miejscach! A tak z innej beczki. Na Twoim miejscu nie publikowałbym, tych akurat, zdjęć lisa. Przecież ten zwierzak ewidentnie Cię lekceważy! Brakuje tylko zdjęć, na których zjada Ci kanapki, a potem zabiera portfel i kluczyki od samochodu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten zając to nic, zobaczysz jak podszedłem zająca w następnym poście:))) 4 metry!

    OdpowiedzUsuń