poniedziałek, 20 czerwca 2016

niestety słońce! ;)

Trudno jest wybierać się do lasu wyłącznie w dobrą pogodę. Co jakiś czas trzeba też iść, mimo tego, że świeci słońce ... niestety.
Słońce nie jest moim sprzymierzeńcem. Nie lubię. Las wydaje mi się odarty z magii i potencjału ciekawych obserwacji. Nie ma tej tajemniczej emanacji typowej dla wilgotnych, mglistych dni czy momentów przed świtem.  Oczywiście to wyłącznie moja wydumka, bowiem słoneczny dzień nie pozostaje w konflikcie z aktywnością zwierząt, a po okresach ochłodzenia, wręcz je pobudza.
Dlatego jak powiedziałem, czasami w taką pogodę z odrobiną niechęci ale również wyruszam do lasu.:)

Szczęśliwie zanim słońce się obudziło na dobre, zajrzałem w pewien tajemny zakamarek. A tu młodzieniec zastygł w bezruchu. Najpewniej zatrzymało go jakieś głęboko filozoficzne przemyślenie, coś w stylu "przejść albo przeskoczyć, oto jest pytanie!"
Cichutko opuściłem miejsce, które dało mi wiele rozmaitych obserwacji.

Dotarłem do mojego ulubionego pieńka po ściętym świerku, który jest idealnym siedziskiem na granicy lasu i polany. Usiadłem i ... siedzę, bo niby co innego mogłem zrobić i też dlaczego miałbym nie usiąść, skoro przecież mogłem?
Moje zachowanie, mnie nie dziwiło tak bardzo, ale tę samiczkę zięby najwyraźniej tak.


Niby się mną nie interesowała, a jednak co chwila zerkała na mnie. Przyznać muszę, że te słoneczne igraszki światła w świerkowym bokehu, są całkiem sympatyczne :)

Chmura na chwilę zasłoniła słońce, a sitaka leśnej uprawy w jakiejś części zasłoniła tę młodą łanię. Najciekawsze było jednak jej przekonanie, że ukryła się całkowicie. Zachowywała się tak, jakby była pewna, że ona mnie widzi, a ja jej nie. Stała tam bardzo długo i najwyraźniej czuła się wyjątkowo bezpiecznie :))) W pewnym sensie miała rację.

W znacznie urokliwszych okolicznościach przyrody niż siatka ogrodzeniowa ... nie zdążyłem :)

Na szczęście w jeszcze ciekawszej aurze i w lepszym świetle - zdążyłem!  Uffff :)

Kiedy słońce nie jest jeszcze zbyt nachalne, wszędobylskie, rozbierające, można coś tam, coś tam, czyli wydłubać małe co nieco. (przepraszam za tę powalającą erudycję, ale to jeden z tych postów, który musi się jakoś sam napisać ha ha ha ha )
Zaczynało robić się nieprzyjemnie ciepło.

Skąd ona wyszła? Przez siatkę? Stała tam? Nie wiem, ale światła fajne ... w sumie. :)

Przyznać muszę, że ten chabaziowy ażur nie dostałby takiego waloru bez słonecznego światła.

Po opuszczeniu lasu też się działo, ale spóźniłem się ... niestety. Siedział na balocie, a ja, ja zawsze twierdziłem, że byłoby lepiej gdyby ktoś mnie woził. Jednoczesne prowadzenie i fotografowanie nie zawsze wychodzi :))))

Warmia w lekko stonowanym słońcu jest, przyznać muszę, piękna!

Na pożegnanie dnia, pliszka w mocno popołudniowym świetle.








17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. dziękuję Piotrze, jesteś bardzo miły, ale dziś do pisania zaangażował się jedynie nerw obwodowy odpowiedzialny za odczuwanie bólu międzyżebrowego, więc wiem ;)

      Usuń
  2. I słońce wcale nie takie straszne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam dziś warsztaty z budowania zespołu (nawiasem mówiąc jakież to ostatnio modne) i postanowiłam skrócić sobie drogę przez Brzeziny. O kurka, jakież to wspaniałe miejsce, piałam i piałam, ja chcę tam mieszkać :). Na Łynie mnóstwo grążeli, po drodze maki, kwitnące lipki, uwijające się "ptacy" i kot przechodzący po rurze nad rzeką :). Rozwalił mnie ten widok :). Bardzo nie chciało mi się uczestniczyć w warsztatach, ale poranny spacerek mnie tak nastroił, że nic mi już nie przeszkadzało :). Moimi dzisiejszymi faworytami są: zadumany filozof i 6, 7 i ósme kopytkowe :). Hmmm, nie nadaję się na jurora, nie potrafiłabym wybrać... No bo i żurawie też są miodzio... Iiiiiii tam, wszystkie mi się podobają i tyle. Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, mieszkam na Brzezinach na skutek dokładnie takiego zauroczenia. Przeżyłem je jeszcze w liceum i wtedy mojej dziewczynie powiedziałem, że albo będe mieszkał na Brzezinach, albo jest mi obojętne gdzie, może być też Dworzec ;) Dzięki za cudowny komentarz!

      Usuń
  4. A te zwierzaki to nie są przypadkiem wypchane? LOL, żartuję. Przypomniał mi się ten fotograf, bodaj hiszpański, który wygrał konkurs NG za pomocą wilka z cyrku. Jak zwykle świetny materiał, dużo fajnych zwierzaków i ciekawych przemyśleń. Mnie się podoba najbardziej pliszka - mała, ale fajna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pliszka ma coś :) Grześ, no prawda jest taka, że zainwestowałem w kilkadziesiąt wypchanych zwierzaków. Ale zobacz tyle czasu je publikuję, a dopiero Ty pierwszy się zorientowałeś ;)

      Usuń
  5. Krzysiek :) Fotki w innych Twoich wpisach są okryte taką tajemną aurą, którą daje brak światła. I to jest fajne :) Ale w tym wpisie skorzystałeś z dobrodziejstwa światła i fotki są inne, ale też mające w sobie to coś.
    Jak dla mnie to fotka 6 ma w sobie to coś. Jest i cień i promienie oświetlające łanie, a w tle pomiędzy drzewami czerń. Miodzio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczności za taką ocenę. Prawda jest taka, że czasami nawet słońce nie schrzani zdjęcia :)))

      Usuń
  6. 1 świetna, szkoda, że nie poszedłeś zobaczyć na co się gapiło stworzenie:) 6 i 8 urocze i co by było gdyby nie słońce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz Grażynko, ja tak trochę kokietuję z tym słońcem, ale wiadomo, że wiele zdjęć nie miałoby uroku gdyby nie zaświeciło :) Nie chcę tam wchodzić, bo to teren babrzyska szczególnie często odwiedzany przez dziki i jelenie. Nie chce tam zostawiać śladów zapachowych. Chwilę później coś tam zaczął zgryzać, czyli to musiało być jakieś pachnące zioło :)

      Usuń
  7. Tekst, jak sam zeznałeś, miał się napisać sam. No i się napisał. Dwa zdania, a więcej mówią o fotografii przyrodniczej, niż wykład (cytuję z pamięci: "nie zdążyłem.....zdążyłem ufff:))). Obśmiałam się przy zdjęciu 1 i tej łani ukrytej za siatką. Pomyślało mi się, że zarazy już się nauczyły że bokiem do siatki to ma się ochronę z tej strony gwarantowaną. Mądrale. Moje ostatnie spotkanie z dzikami, zza szyby auta, więc spokój w grup[ie był. Ale za długo stałam i pod koniec wybiegła taka rozzłoszczona mateczka i popędziła towarzystwo w stronę kryjówki. Pewnie uznała, że cóś słabo się auto przemieszcza. Mądrala. A zdjęcia dzisiejsze? NO, postawię niezbyt oryginalnie na 1 i chabazie w słońcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, czasami są takie wpisy, które muszą się same napisać. Tak jak napisałem Piotrowi podczas pisania tego tekstu, jedyną częścią układu nerwowego, jaki udało mi się zmotywować do pracy, okazał się jeden, pojedynczy nerw obwodowy i to odpowiedzialny za odczuwanie bólu międzyżebrowego! Myślę sobie, że taki nerw nie jest zbyt kreatywny, a musiał sobie poradzić, bo mój umysł spał lub był gdzie indziej :) Postaram się, żeby to się nie powtarzało :))

      Usuń
    2. Zdjęcia z archi, ale mam nadzieję, że następny post już będzie "z lajfu". Opuszczam Azkaban i lete w las!

      Usuń
  8. Czasem jednak słońce pomaga :))) oświetlając to i owo... dając kontrasty. Ten zaciekawiony młodzieniec to wyszedł super:)) ciekawe co go tam zatrzymało? I wiesz co? nawet jak post pisze się sam to też jest ciekawy i świetnie się go czyta :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem - gapił się na przysmak, na zioło, które po chwili skonsumował - mam to na zdjęciu :)

      Usuń