By poczuć się wybrańcem losu, wystarczyłoby tu tylko być.
A do tego wszystkiego, do kontemplacji leśnej przyrody, dochodzą przecież miłe niespodzianki, nieoczekiwane lub trochę tylko oczekiwane spotkania.
Słońce jest jeszcze stosunkowo wysoko, a już w pierwszym kroku traperskim spotykam taki widok:
Las posiepany światłem jak jako na twardo krajalnicą. Trudno cokolwiek dojrzeć.
Te dwie łanie pasące się u "bramy lasu" zapowiadają jednak ciekawe obserwacje. Aktywny dzień. Za miesiąc, gdy nadejdą upały, spotkanie jeleni w środku dnia, będzie niemal niewykonalne.
Las wydawał się taki przestrzenny, że czułem się jak bohater jakiejś gry 3D. Ostro rysujące światła, mocne kontrasty, soczystość otaczającej mnie przyrody.
Na dużej polanie pasły się trzy jelenie. Dwa z nich sfotografowałem z daleka i poszedłem dalej. Nie było sensu im przeszkadzać.
Gdy dochodziłem do kolejnej polany, z daleka zauważyłem kolejne dwie łanie. Mocna gra świateł i cieni stworzyła jakiś intrygujący mnie obraz.
Szczerze mówiąc te też chciałem odpuścić ale to by oznaczało, że muszę wracać skąd przyszedłem, a tego nie lubię. Chciał nie chciał, postanowiłem je podejść.
Niestety wiedziałem, że będę musiał je przestraszyć, ale w ostatecznym rozrachunku uznałem, że to nie jest najwyższy wymiar nieszczęścia jaki mógł je spotkać na skutek kontaktu z człowiekiem. Chyba, że zdjęcia naprawdę zabierają duszę ... a to przepraszam :)
Odbiegły z nieukrywanym wdziękiem. Ciągle są w fazie pozbywania się zimowych wdzianek. To moment nie najlepszej prezencji, strzępy zimowego futra sterczą bez kontroli jak kłaki owczarka nizinnego, który wyszedł z chaszczy ;)
Przyszedł czas na zdjęcie i tego jelonka. To młody byczek, w pierwszej fazie nakładania poroża.
Widzę go trzeci raz w ciągu tygodnia.
Zawróciłem i poszedłem zobaczyć co słychać na babrzysku. Mimo tego, że dzień chylił się ku upadkowi, wciąż było gorąco i liczyłem na jakieś małe chrumkające spotkanko.
Udało się. Zeszłoroczna młodzież korzystała z uroków SPA, ale czujna mamusia ukryta w drągowinie obok, zagrzmiała groźnie. Uwielbiam ten niskotonowy pomruk z pewnością nie zapowiadający ocieplenia relacji.
W drodze powrotnej jeszcze raz spotkałem "matki trzy", które niedawno fotografowałem z bliska, więc im również odpuściłem. taki dzień ... odpustowy.
Jak się dobrze przyjrzeć, pasiaki też widać :)
To ten sam cielak, którego portretowałem dwa posty temu. Również uznałem, że nie ma co za nim iść, bo komu jak komu, ale jemu po poprzednim podejściu, mógłbym założyć kartotekę w stylu "portret z lewej, portret z prawej" z ewidencją każdego kłaczka :)))
Odchodząc pozwolił jeszcze sfotografować się w pięknej scenerii Puszczy. I za to byłem mu naprawdę wdzięczny.
O wiele ciekawsza obserwacja rozgrywała się w tym samym momencie, dwadzieścia metrów dalej.
Kozioł postanowił ugasić "testosteronowy pożar" na młodej sosence. Zaatakował bez pardonu z takim impetem, że gałąź pękła. Na jego nieszczęście wplątała się w parostki i odchodząc z miejsca boju, targał na grzbiecie ten "przyozdóbek". Pękałem ze śmiechu :)))
Kabaret :)
Gdy wychodziłem z lasu, żegnał mnie, nieco mniej elegancko, stary kumpel - zając. To nie dość, że odmiana stacjonarna, to jeszcze leśna ;)
W ostatniej chwili zauważyłem fajne zjawisko! Zastanawiałem się jak to możliwe, że takie wielkie Słońce, mogło trafić tylko w to jedno wybrane w całym lesie drzewo? :)
Niewiarygodne! Nasza gwiazda oświetlała w tym momencie pół układu słonecznego i ... tę jedną sosnę!
Taki ... "złoty strzał" ;)
Poza terenem Puszczy "złapałem" jeszcze tego żurawia startującego w stronę zachodzącego słońca.
A na sam koniec, gdy już było naprawdę ciemno, trafił mi się kozioł z bardzo długimi parostkami!
No i taki to wieczór się trafił. Do tego przeżyłem jeszcze opisane post wcześniej spotkanie z potworem ;)
Przyroda jest piękna ... czy ja już o tym pisałem? ;)
Przepraszam Krzysiu. Ty chyba chodzisz do jakiegoś ZOO a nie do lasu :-). To niemożliwe, żeby zwierząt było więcej niż drzew w puszczy :-).
OdpowiedzUsuńno czasami tak się zdarza :) Są dwie strategie:
Usuń1. gonitwa za przypadkowo spotkanym zwierzakiem
2. pogłębianie wiedzy o lesie, zwyczajach zwierząt, analiza i celowość wyprawy.
Jestem zwolennikiem drugiej metody, co nie zmienia faktu, że zdarzają się "trudne wyprawy", bo przyroda jest cudownie nieplanowa, nieprzewidywalna. Pełen pokory, obfitość obserwacji, odbieram zawsze jako prezent i miłe zaskoczenie.
Czytając twoje opowieści faktycznie człowiek ma wrażenie że to Zoo, gdzie się nie ruszysz tam zwierz. tez tak bym chciał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie, to takie fartowne wyjście się trafiło :)
Usuńdobra, w następnym poscie pokażę jeden gatunek:)))
Fantastyczny ten złoty strzał. Chociaż czytając tytuł miałam nieco inne skojarzenia, mniej majestatyczne. Ten koziołek z gałęzią musiał czuć się nieswojo jeśli się zorientował że go widzisz...
OdpowiedzUsuńOwocna wyprawa.
ten złoty strzał w tym całym wyjściu ucieszył mnie najbardziej :)
UsuńPo prostu każde wyjście jest szczegółowo zaplanowane. Zwierzęta wiedzą gdzie mają czekać, jak się ustawić aby z dobrego profilu były sfotografowane ;) Niektóre mają wolne, to będą następnym razem ;) :)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie to te Twoje wyjścia w plener są perfekcyjne. Zawsze coś ciekawego ekstra znajdziesz.
się czujnie rozglądam :))) A tak serio, to jest tak jak kiedyś napisałem, cały kosmos obserwacji zawarty jest w różnicy jaka jest między patrzeniem, a widzeniem ;)
UsuńFajne jest to, że sobie do puszczy idziesz Ludzie jak nie przymierzając stały bywalec do swojej knajpy na spotkanie znajomych. Matki trzy, które zdążyłeś nam już przedstawić, jelonek sirotek i pewnie te łanie to też Twoje dobre znajome. Tylko ten popędliwy jeleń to chyba nowy gość. Ciekawe czy on zawsze taki. Czekam może kolejny odcinek z nim właśnie się pojawi?
OdpowiedzUsuńnie, narazie nasyciłem się tym lasem, teraz już buszuję gdzie indziej ;) Nie umiem w kółko łazić w to samo miejsce, zawsze mi się wydaje, że w tym czasie gdzieś dzieją się ciekawsze rzeczy :)))
UsuńAle się naćpałam!!! Już zaczynam odczuwać głód :). Wciąż mi mało i mało i mało :). Najlepszy uzależniacz. Złoty strzał obłędny, a ten kabareciarz może trenuje do castingu? Ciekawe, Neo-nówka, Ani Mru Mru a może Krosny? Wspaniałe zdjęcia. Dwa dni temu miałam urodziny i codziennie prezent od Ciebie :). Żyć nie umierać :). Pozdrawiam Kasia z Olsztyna. Ps. Muszę się przyjrzeć, może i ja trafię na potwora, uwielbiam horrory :).
OdpowiedzUsuńale mi sprawiłaś radochę komentując posty jako prezent! dzięki i na zdrowieeeeeee :)))
UsuńWszystkiego naj naj naj!!!
Zaglądanie tutaj jest już w moim krwiobiegu i dziękuję "bałdzo" za życzenia :). Kasia z O.
Usuńa pisanie dla Takich ludzi jak Ty, w moim ;)
UsuńDuża polana z pasącymi się jeleniami i drzewo to moi faworyci, a wieczór cudowny.
OdpowiedzUsuńi to jest Grażynko piękne, że dla każdego coś miłego :))) Złoty strzał naprawdę prztryzmał mnie chwilę w miejscu. Zdjęcie tego nie oddaje, bo to tylko fragment większej rzeczywistości, ale zjawisko zapierało dech.
UsuńJelonek w sosence wzruszający emanacją swej chuci, czy to doprawdy wypada się tak wyśmiewać z nieporadności młodzieży? ;)
OdpowiedzUsuńDzik z irokezem wyglądający jak porzucona w trawie szczotka też przypadł mi do gustu.
Świetlne oznaczenia drzew to już trochę twój znak rozpoznawczy, tak jak moim jest oglądanie tego serialu na dobranoc :)
Pozdrawiam
rzeczywiście wygląda jak porzucona szczotka :))))) że też o tym nie pomyślałem! Tak, to prawada, nie powinienem się śmiać z tego kozła, ale całość tej sceny była naprawdę zabawna. Impet z jakim rzucił się na sosenkę, a potem to zakłopotanie z konarem na plecach :)))
UsuńA tu powiem... napiszę tylko tyle : czytanie Twojego bloga jest uzależniające! :) :) Hana
OdpowiedzUsuńpodobnie jest z Twoimi komentarzami ha ha ah aa
Usuń