poniedziałek, 30 stycznia 2017

Sarna polująca na ptaki ... chyba dla jaj! ;)

Ileż to razy cała przemyślana wyprawa, w tym jej zasadnicza koncepcja, paliła na panewce.
Nie policzę, ale wiadomo, że wielu rzeczy zaplanować się nie da. A to akurat tego dnia dziki nie wyszły na polankę, a to jelenie zmieniły kierunek powrotu z żerowiska, a kruki usłyszawszy huk broni myśliwskiej "poleciały na patrochy" ignorując moje wobec nich oczekiwania. Oczywiście bielik, który miał polować na rozlewisku poleciał za krukami.
A idźcie wy wszyscy na szczaw ... chciałoby się krzyknąć w stronę ostatnich, widocznych jeszcze ogonów.
Na szczęście Wszechświat ma taką organizację, że dla równowagi potrafi zaskoczyć.
I to znienacka!
Kim/czym był "nienack" nie mam pojęcia ale musiał być gwałtowny :)))

I tak właśnie jadąc sobie autkiem przez północną Polskę, z rzeczonego nienacka widzę rudel saren w kontrującym świetle.
Gdy się zbliżyłem nad sarnimi głowami przelatywało stado bliżej niezidentyfikowanych ptasząt. Zjawiskowa scena, której w żaden sposób zaplanować się nie da. Extra!
Robię zdjęcia jedno po drugim. Jak zwykle towarzyszą mi wątpliwości. Zdjęcia pod silne światło,
poranek, czy na pewno dobrze ustawiłem parametry ekspozycji?
Czas leci, scena dość szybko przechodzi do historii, a pytania mnożą się jak wszy w peruce z XVIII wieku!
Czy ptaszki wyjdą, czy będą robiły za UFO tworząc niedookreślone smugi i plamy nad głowami saren?
Czas, czułość matrycy, przysłona??? Jedyne co z pewnością mam pod kontrolą to kadr.
No nic, zobaczymy :)

Oczywiście ignoruję pomiar matrycowy, "ustawiam się na światła".
Gdy oglądałem zdjęcia już na spokojnie, mózg wysyłał impulsy do nerwów twarzowych odpowiadających za uśmiech. Efekt końcowy był zgodny z oczekiwanym.
Przyroda jest zaskakująco piękna, nawet gdy wydaje się oczywista i co najważniejsze raz na jakiś daje się sfotografować. Przynajmniej po japońsku ... czyli jakotako! ;)




Tak, pytanie do pierwszych czterech kadrów samo ciśnie się na usta - skąd wypożyczam makiety saren? Wiem, wiem, słyszałem to już kilka razy :)))
No ale jak nie zabawić się taką okolicznością przyrody, no jak?

Na szczęście w końcu drgnęły, bo przecież bym się nie wytłumaczył :)

Jedna nawet chyba próbowała złapać ptaszka! ... Chyba dla jaj :)))

Po chwili robiła co mogła żeby wbić się w drzewo! Wariatka, to już było pewne.

Poniżej młody kozioł i stara wierzba.

 Tu kozioł w trakcie przekomicznego chodu, którego celem jest chyba próba wypłoszenia mnie, może sprowokowania. Na pewno jest przejawem irytacji czy może bardziej zaniepokojenia.

Do obejrzenia jak to wygląda, załączam filmik: https://youtu.be/Krg650Am_NA


 W wykonaniu łani, wygląda to tak:
https://www.youtube.com/watch?v=wU97z6JMvnw&feature=youtu.be

Jak widać jeleniowate tak już mają. :)


Jak widać powyżej, aura poranka na płaszczyźnie pomorskiej była bardzo apetyczna.

niedziela, 29 stycznia 2017

anielski widok!

Miałem wybrać się do Marcina Warmińskiego do Zakopca,  bo tam właśnie stacjonuje wraz z rodziną. Kusił i kusił zdjęciami z mojej ukochanej Kościeliskiej więc nie mogłem wytrzymać.
Mając na uwadze niezapomniane słowa niezapomnianego Stachury (... od stania w miejscu niejeden już zginął, niejeden zginął już świat ...) wsiadłem w autko i hejaaaa!

No nie wiem jak to się stało, jechałem, jechałem, czas mijał, ja coś mijałem i nagle moim oczom, ukazało się ... morze!
Bynajmniej nie było to morskie oko, a zdecydowanie Bałtyk.
No nic, pomyślałem, gór tu nie ma ale i tak i jest zaje ... iście, że tak niemal zacytuję słowa "nachachanego maryśką" Lalki z Chłopaki nie płaczą. :)

A propos samego Bałtyku, w ten mroźny dzień, wydawał się gęstszy, jakby ktoś nieckę bałtycką wypełnił jakimś innym niż woda medium.

Mam zatem morze, cóż robić, do dzieła!

p.s.
uwaga, dziś podpisy pod zdjęciami :)

"moje góry" :)))

w powietrzu było sporo wilgoci jak na mroźny dzionek.

 nad wodą i nad lądem.


woda niczym oleum :)


... łapka!


początek krzywej Fibonacciego.


wszystko w jednym - latanie i otrzepywanie :)


w tym przypadku zaproponuję dwuznaczny tytuł - "odbicie"


Trafiła mi się zaobrączkowana. To popularna śmieszka w szacie spoczynkowej. W okresie godowym będzie miała charakterystyczny czarny łepek :)


ląduje Jej Mość Świetlistość!


to się nazywa przekroczyć horyzont zdarzeń


Konkurencja międzygatunkowa.


dyskusja z odbiciem.


płukanie wstępne :)


zbieraczka bursztynów :)


podmuch wiatru zdawał się wybrać tylko jedną  z mew :)


rejwach


anielski widok


Jedno trzeba im przyznać - posiadają niezwykłą sprawność lotu.

środa, 25 stycznia 2017

Zjawisko!

Niezawodna Wiki tak tłumaczy termin "zjawisko":

Zjawisko, fenomen (gr. phainomenon obserwowany) – pojęcie filozoficzne oznaczające to, co dane jest w poznaniu zmysłowym, a więc obrazy, dźwięki, zapachy, smaki itd.

"W poznaniu zmysłowym"  ... urocze!

Moje zmysły w minioną sobotę miały niewątpliwą przyjemność obserwować jeden z cudów lasu.
Otóż po ponurym i chłodnym poranku, bynajmniej nie wbrew oczekiwaniom, nadeszło południe.
Południe, nawet przy pochmurnym niebie, jest nieco jaśniejsze i z pewnością nieco cieplejsze niż dnia początek.
Przykryty zmarzniętym śniegiem podszyt lasu otrzymał wystarczająca dawkę energii, by zaszło to co zaszło.
Kryształki lodu sublimowały przechodząc bezpośrednio ze stanu stałego w gazowy. Uwalniane cząstki wody, dzięki ulokowanej w nich energii, podnosiły się niespiesznie do góry tworząc coś jakby mglistą kotarę. Ilość ciepła była jednak ograniczona. Wystarczała wprawdzie na oderwanie się drobinek wody od podłoża, lecz ostatecznie energii było zbyt mało, by poszybowały wyżej.
Unosząca się warstwa została zatrzymana na określonej wysokości i to było przepiękne!

Pierwsze zdjęcia poświęcam temu zjawisku i prezentuję Wam je z ogromną przyjemnością. 





 Na zdjęciu powyżej niesamowity fragment lasu z daglezjami w pierwszym planie. Wiem, gatunek obcy, ale jakże piękny! Kora starej daglezji nie ma sobie równych wśród drzew iglastych.
Z czasem im starsze drzewo, tym więcej pojawia się nieprawdopodobnych pomarańczowych przebarwień w zagłębieniach kory. Przy tym świetle tego akurat nie widać. Szkoda. Wrócę tu specjalnie dla Was w słoneczną pogodę.
p.s.
często tu bywam, to jeden z moich bardziej ulubionych fragmentów Puszczy :)

A co poza tym się działo?
Ano jak zwykle coś tam coś tam ;)

Modraszki, czarnogłówki i bogatki zawzięcie przeczesywały hektary młodników w poszukiwaniu smakowitości ukrytych w zahibernowanych pączkach drzew. Tu konkretnie dobiera się do modrzewia pogrążonego w zimowym śnie.


Mysikróliki w najciemniejszych zakamarkach podszytu pieczołowicie szukały swoich delicji.

Niestety przy tej ilości światła lepiej uwiecznić tych drobin nie udało się.

Gdzieś na granicy starego lasu i śródleśnej polany żerował stary lis.
Znamy się i spotykamy już trzeci rok.

Nie ma siły, tę damę też już pewnie kilka razy spotykałem. To jej rewir i ... mój ;)

Nałaziłem się nałaziłem, aż w pewnym momencie dochodzę do leśnej polanki i cóż widzę?

Takie oto ... zjawisko!

 A było tyle łazić?
Jelenie po prostu były przy wyłożonej karmie. To wyglądało jak jakiś żart! W nogach miałem kilkanaście kilosów! @*%#!%)#)!#
... życie ;)



Gdy do lotu poderwał się stary kruk, miałem wrażenie, że próbuje w szponach unieść całą kulę ziemską!
Na szczęście zaniechał, bo gdyby mu się udało, to ... gdzie by  usiadł, gdzie by żerował? ;)






poniedziałek, 23 stycznia 2017

Krzyklizacja Polski!

Od pewnego czasu coraz częściej dają się obserwować w Polsce łabędzie krzykliwe. Historia ich pobytu w naszym kraju zaczęła się nie dawniej niż 50-60 lat temu ale widać wyraźny progres ich ilości.
Wciąż stosunkowo rzadko się tu lęgną, ale w związku z tym, że jesteśmy dla nich też obszarem tranzytowym, możemy je podziwiać w czasie przelotów. Zima wydaje się szczególnie dobrym okresem do tych obserwacji, a jest co podziwiać.
Te piękne ptaki uważam za prawdziwą ozdobę warmińskiego krajobrazu.
"Krzyklizacja Polski" nie budzi mojego najmniejszego sprzeciwu, godzę się na ten nalot ;)
Dla wielu ludzi ze środowisk "eko" problem migracji gatunków czy wręcz inwazji, jest mocno drażliwy. Część środowiska stara się zdecydowanie bronić "starego ładu" i nie potrafi o tym spokojnie rozmawiać.
Dlatego nie roztrząsajmy racji mojszej i twojszej, cieszmy dziś oczy widokiem tych wyjątkowych ptaków.

Pagórkowata, w zasadzie morenowa Warmia zdaje się tworzyć idealne tła dla tych "żółtodziobów".
Żółtodzioby ze względu na kolor dzioba, bynajmniej nie z żadnego innego powodu. Są doskonałymi lotnikami. No może ze względu na ciężar ciała nieco gorzej radzą sobie na lądzie, co nie zmienia faktu, że uwielbiają plądrować pola uprawne. Często je widuję na rzepakach :)
Trudno było o bardziej ponury weekend niż miniony, ale pochmurna aura dała jakiś klimacik.

 
Budynki mijanych gospodarstw rozcierały się w drugich planach.

Zimowe stada "krzykliwców"  wpisywały się w krajobraz warmiński wraz z gospodarstwami.

Po raz kolejny pokazuję to miejsce poniżej. Chyba nie umiem go nie sfotografować.

Gdy lecą łabędzie nieme, słychać świst ich skrzydeł, gdy lecą krzykliwe, słychać charakterystyczne trąbienie.

Gdzie jeszcze z wyjątkiem wczesnego pogórza, zobaczycie takie ukształtowania terenu?

Do tego miejsca również musiałem powrócić!

 A teraz przyjrzyjmy im się z bliska. Trudno było w tej ciemnicy focić je w locie, ale w miarę się udało.
Zrobiłem serię zdjęć, jedno chyba nie oddałoby ich gracji, wielkości, urody.
Są niesamowite!







A Warmia, jak to Warmia,  darzy czym może ;)
 
 Nasyciłem się terenem otwartym, następny post będzie z lasu :)