poniedziałek, 27 listopada 2017

Jelenie w listopadzie.

Od razu przepraszam za tytuł.
Jest mało finezyjny i mam nadzieję, że w trakcie pisania opowieści wena przyjdzie.
Czasu ma mało i musi działać pod presją, więc trzymam kciuki, żeby zdążyła wskoczyć do mojej głowy i pozarządzać nieco nerwami odpowiedzialnymi za kolejność wybieranych przez palce klawiszy.
Palcom jest w sumie wszystko jedno, byle coś tam klepać. Ale wena ... o, wena powinna być zmotywowana, jej powinno zależeć. Podlega ocenie!
Mam taką jedną zaprzyjaźnioną, sprawdzoną, ale to dość wyzwolona istność!
Nie można jej ot tak po prostu zawezwać czy poprosić.
Zdarza się zatem, że mnie hmmm ... oleje. Wtedy klops. Zdania nie kleją się, w oczy rzuca się brak wątku, napięcie nie buduje się. Jeżeli do tego zdjęcia są słabe, szykuje się "wędkarski dramat"!

Tak jak odpisałem w komentarzach Mariuszowi, gdy nie ma weny najlepiej mieć w zanadrzu doskonałe zdjęcie (nigdy się nie dowiem co to jest to zanadrze!)
Jak wygląda zdjęcie doskonałe?
To na przykład powinno być zdjęcie bielika, który uciekając przed atakującym go wyskakującym wilkiem, podrywa się z ziemi z kuną w szponach. Kuna powinna trzymać w pysku świeżo złapaną nornicę.
Atak kuny przerwał nornicy posiłek, z pyszczka wypadają jej nasionka pieczołowicie zgarniane przez stadko trznadli.
Nooo ... to by była fota, przy której wena mogłaby sobie leniuchować.

Ba, w takich okolicznościach nawet mogłaby mnie opuścić umiejętność pisania, samo zdjęcie i tak dałoby radę.

Zobaczmy zatem co na dziś przygotowała mi mateczka Natura i czy w związku z tym muszę czekać na wenę czy nie? ;)

 Zanim zrobiło się jasno, a w zasadzie póki wciąż było niemal ciemno, udało mi się dostrzec kawalerskie stado byków. Siatkówka oczu ich nie wychwyciła, ale aparat ma opcję rozjaśniania obrazu i dzięki temu zamajaczyły mi w wizjerze. Brak światła w mojej niepowszechnej opinii dodaje zdjęciom tego czegoś, co mają koty :))) że nawiążę do poprzedniego wpisu.
Lubię te malarskie rozmycia i niedomówienia, choć wiem, że zdjęcie tego typu na każdym konkursie zajęłoby ostatnie miejsce :)
Na szczęście nie po to je robię więc ocalając poczucie niezależności kieruję się własnym gustem, nie szanownej komisji, tym samym utrwalam chwilę, która była przeżyciem, a dzięki zdjęciu niezapomnianym.
p.s.
filozof z Koziej Wólki ... suchar że szok ale już mi się nie chce kasować :)))

 Gdy zrobiło się jaśniej, a ja podążałem w stronę innego miejsca, zupełnie po drodze zauważyłem rudel saren. Pewnie nie opublikowałbym go gdyby nie leżąca dama w ostatnim planie.
Coś mi się w tej scenie spodobało. To mogła być sielankowość pozostająca w wyraźnym kontraście do pory roku. Listopad nie kojarzy się z sielanką.

 Późnojesienne czatowanie. Mam nadzieję, że ascetyczna cierpliwość tego myszołowa zostanie wynagrodzona.

Nie mam pojęcia co w moim jestestwie wydało się tak interesujące, że wiewiórka postanowiła podbiec i przyjrzeć mi się z bliska. :)


No i w końcu tam gdzie chciałem być naprawdę.
Nie miałem pojęcia, że zalegały w trawach. Spłoszyłem je niechcący. Szkoda. 

 Stadko w "międzydrzewiu". To przynajmniej było widać z daleka :)


 Kilka kilometrów dalej dorodna łania w środku starego lasu. Na szczęście krosowałem las po bezdrożu, inaczej bym jej nie spotkał, a szkoda, bo sceneria się trafiła puszczańska.


 To było ogromne stado. Kilkadziesiąt jeleni szło niespiesznie przez drągowinę. Kucnąłem i długą chwilę przysłuchiwałem im się. Byk tarmosił gałęzie. Co jakiś czas suchy wiatrołom chrupnął pod raciami. Ale też pierwszy raz w życiu przysłuchiwałem się "normalnym" odgłosom jeleni.
Powszechnie znamy odgłosy byków w porze godowej. Wiemy jak szczeka spłoszona łania.
A tym razem słuchałem absolutnie nieznanych mi wcześniej dźwięków!
Byłem w nie lada szoku! Coś z pogranicza wycia z odrobiną chrapki w głosie. Jak wolno otwierane skrzypiące drzwi. Tak chyba najtrafniej mogę to opisać.
Uznałem, że właśnie otrzymałem sens tego wyjścia! Byłem pod ogromnym wrażeniem.
Jelenie używają głosów w codziennej komunikacji!!!
Dla mnie to było bardzo odkrywcze.


 Gdy go zobaczyłem, serce podeszło mi do gardła! To piękny byk z mocnym porożem. Niestety nie do podejścia. Lazłem za nimi kilka nadprogramowych kilometrów, a naprawdę miałem szczerze dość.
Nie udało się go podejść bliżej. Otoczony sporą chmarą łań, był niedostępny.

 Czternastak, ale tyki potężne! Niezapomniane wrażenie. Tym bardziej, że czarna wersja, czyli kocmołuch z babrzyska.



 Ostatnio często kołują nade mną. Przyjrzałem się sobie dokładnie. Trzymam się nieźle, czuję się dobrze, nie wyglądam jak padlina, nie rozumiem powodów, dla których interesują się akurat mną! :)
Poważnie rzecz biorąc to pięknie wybarwiony dorosły osobnik. Mając na uwadze "słuszną ogromność" ptaka, zakładam, że to samica. Zdjęcie nudne jak dwutysięczny odcinek sitcomu, ale świetnie pokazuje charakterystyczną sylwetkę bielika.

 W drodze do autka. Dosłownie padałem na ryj, ale i tą sesję zrobiłem z radością.


Gdy wracałem, dziurawe tu i ówdzie niebo, wyjaśniło mi  dlaczego w lesie było tak ciemno ...


sobota, 25 listopada 2017

Poza nurtem życia.

To jeden z najwspanialszych dni mimo tego, że jeden z bardziej beznadziejnych.
Beznadziejny ponieważ naprawdę niemal bezowocnie pokonałem kilkanaście kilometrów w deszczu, wspaniały, bo wytęskniłem się za lasem i każdy kilometr, mimo, że pogoda nie rozpieszczała, chłonąłem jak gąbka wodę. Tak, chłonąłem to dobre słowo, mając na uwadze utrzymującą się mżawkę.
Wszędobylska ciemnawość też nie była przeszkodą w kontemplacji natury.
To co mnie zaskoczyło, to mimo wilgoci godnej okolic Hadrian's Wall, podszyt był naprawdę głośny.
Oczywiście przyczyną była ilość liści, które już całym kompletem zaległy pod pniami swoich żywicieli. Do tego długo utrzymujące się silne wiatry wyścieliły las "odłamańcami". Pełno wiatrołomu i niestety również połamanych dorosłych drzew.
Dość szybko zrozumiałem, że o fajną obserwację będzie trudno.

Gdy jeszcze przed świtem spotkałem polującego kota, postanowiłem go "trzasnąć" przy ISO 8000, bo coś czułem, że to może być dziś jedyny ssak. :)

Kocha się koty lub nie ale "tego czegoś" nie można im odmówić. Mają "to coś" i już :)

Unikalnej urody leśne jezioro mimo, że wciąż pogrążone w niemal nocnym śnie, dźwigało już na lustrze pokaźne stado gągołów.
Im pogoda najwyraźniej nie przeszkadzała. Hałaśliwie zrywały się do lotu i przeleciawszy kilkadziesiąt metrów, siadały na szklistym w bezruchu, lustrze wody.

  W lesie panował niebieskawy półmrok. Charakterystyczna barwa dla wilgotnych dni tej pory roku.

To nie świerk, to istny świerciszon!
Piękna grupa starych świerków jest prawdziwą ozdobą lasów.
Nawet jeżeli ze względu na warunki siedliskowe, powinny tu rosnąć wyłącznie drzewa liściaste, nie wyobrażam sobie naszych lasów bez tych drzew. Świerki ze względu na pokrój, są jednymi z najbardziej klimatotwórczych (o nastrój chodzi nie o klimat) drzew lasów naszej strefy.

To drzewo zakończyło jeden cykl - swojego życia, a teraz rozpoczyna kolejny - mega-giga życia.
Rozkładając się przez lata będzie dostarczało pożywienia milionom istnień. Owady w murszejącym drewnie złożą larwy, tym samym przysłużą się ptakom. Drewno mineralizowane przez drobnoustroje m.in. w procesach gnilnych, wprowadzi do gleby bezcenne ilości mikro i makroelementów. Te wykarmią grzybnie, użyźnią glebę, stworzą bezcenny fundament dla całej mikoryzy tego miejsca.  Leżące drzewo to również rezerwuar wody. Pod pniem utrzymywana jest wilgoć bez względu na pogodę.Wiele lat po tym jak zniknie forma leżącego drzewa, wzdłuż zmurszałego i zmineralizowanego ostatecznie pnia, prze kolejne jeszcze lata będzie rosła inna roślinność, inne gatunki niż kilkanaście metrów dalej. To bezcenny proces odnowienia. Tak powstające "oazy żyzności", pozwalają wprowadzić wgłąb lasu wiele gatunków roślin, które nie zaistniałyby bez "zastrzyku minerałów" z rozkładającego się drewna.
Nie można przecenić roli obumarłych drzew w ekosystemie.

Sikora czarnogłowa jak na życzenie zapozowała raz demonstrując lewy, a raz prawy profil.

 Dzięki temu w atlasowy sposób, a przy okazji w ładnej scenerii możemy przyjrzeć się temu ciekawemu gatunkowi.

 Widać rozmyte krawędzie krawacika i matową czapeczkę sięgającą aż do płaszcza. To typowe cechy odróżniające ją od sikory ubogiej. Oczywiście najważniejszy jest też biotop. Ubogiej w środku takiego ogromnego starodrzewia nie uświadczysz :)


Wiem, mogłoby być lepiej ale wyłowienie jej w tej "bambusowej" gęstwinie nie było łatwe.


Młody bielik ostatecznie przeleciał 15 metrów nade mną, ale gmatwanina gałęzi przechwyciła ostrość, więc zostało mi to zdjęcie.

 Ciągle pada ...


Łyna. Niedoceniona rzeka, bez której Warmia nie byłaby tą samą krainą. O nie!

Utknięte na szczytach konarów liście wydają się pozostawać jakby ... poza nurtem życia :)








środa, 22 listopada 2017

Malcolm Young i warmiński las ...

Myślałem, a nawet byłem pewny, że poprzedni post poruszający kwestię muzyki, będzie incydentem w tej materii. Blog jest wszak o przyrodzie.
Muzyka jest jednak moją ogromną pasją i miłością życia.
Niestety pewna historia, która jest dla mnie ważna, znalazła puentę.
Gdy w maju 2010 roku odszedł legendarny wokalista Black Sabbath - Ronnie James Dio, płakałem.
Do dziś gdy słucham "Children of the Sea" w Jego wykonaniu, muszę ukrywać zaszklone oczy.
A teraz kolejny szok!
Okazało się, że odszedł założyciel i "prawdziwy motor" AC/DC - Malcolm Young.

Rozrzut moich gustów muzycznych jest ogromny, od rocka, przez ciężkiego rocka po soul (moja ukochana Macy Gray), po jazz, a nawet muzykę poważną.

Led Zeppelin, Deep Purple, AC/DC są jednak zespołami, których twórczość będzie mi grała w sercu do końca moich dni.
Niezaprzeczalnie!

Chciałbym zaprosić Was na spacer w ciszy, bez komentarzy pod zdjęciami, w zamian za to z pewną kontemplacją przyrody. Uroku normalnego jesiennego lasu, który poza oczywistym pięknem, zawsze funduje pierwiastek zadumy, tajemniczości i reguł natury, których nikomu nie udało się złamać. Nawet Ci najsławniejsi, najwięksi, najdoskonalsi, odchodzą chyląc ostatecznie czoła przed niezmiennością pewnych prawideł.
Odchodzimy co jakiś czas ... niestety.

p.s.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi to nieoczekiwane wynurzenie, ale wierzę, że grupa osób, która tu akurat zagląda, przyzwyczaiła się i wie, że dygresja to drugie imię tego miejsca.
Jesteśmy szczerymi wobec siebie przyjaciółmi i stąd ufam, że mogłem się zwierzyć z osobistej emocji, nawet gdy przebrzmiewa w niej klasyczne "memento mori"











 To nie są zdjęcia wybrane z "archi". Zrobiłem je w sobotę. Po prostu akurat tak to się poukładało.



sobota, 18 listopada 2017

Leżące jelenie i Led Zeppelin!

Pisząc tę opowieść słucham mojej najukochańszej kapeli na świecie - Led Zeppelin.
Głośno słucham ... bardzo głośno, więc nie wiem jeszcze co napiszę.
Mniej więcej wiem o czym, ale nie wiem jaką to przybierze formę i na jakie tym razem pozwolę sobie dygresje.
W zasadzie nigdy nie było inaczej, więc póki co zachowuję spokój buddyjskiego mnicha, jakoś będzie :)

Aktualnie leci Kashmir kto zna, rozumie, że nie jest mi łatwo się skupić.
To bardzo angażujący utwór.
Wyzwala silne emocje, a naukowcy (prawdopodobnie amerykańscy) odkryli, że emocje są fundamentem pamięci!
Tzn. lepiej zapamiętujemy sytuacje, którym towarzyszyła jakaś emocja.
To oznacza, że tę opowieść, jej pisanie, zapamiętam szczególnie dobrze.
Tym bardziej wypadałoby się postarać :)

Na szczęście postarała się dziś za mnie sama natura.
Obdarzyła pięknym światłem i takimiż obserwacjami.

o, teraz Misty Mountain Hop! też świetny kawałek!

Dzień budził się pięknie tym samym budziły się moje nadzieje.
Wybierając miejsce wyprawy o tej porze roku muszę brać pod uwagę nie tylko kierunek wiatru.
Staram się wiedzieć, gdzie odbywają się polowania, a w zasadzie gdzie się nie odbywają!
Z mojej wiedzy wynika, że najbezpieczniej byłoby pod Ratuszem, ale nie o takie jelenie mi chodzi :)

Nie wiem ile razy jeszcze w życiu zainspiruje mnie ta aleja. Dziś przymroziło. Większość pól pokryta była ażurem mrozu.

W lesie, w prześwitach, również jak widać, można było znaleźć ślady aktywności "królowej mrozu".
Zjawisko tyleż rzadkie co piękne!

Szedłem tak cicho, że udało mi się zaskoczyć odpoczywające jelenie w pozycji leżącej!
Gratka!
Żałowałem, że w powietrzu było tyle wilgoci i obraz nie mógł być nieco lepszy.

 Rozumiem, że widzicie tego drugiego? No!

 Bardzo starał się mnie zwietrzyć.


 Wstał i "wydechnął obłokiem". Ten za nim wciąż leży niewzruszony :)


Tych nie udało mi się podejść. Były cholernie czujne! Wokół pełno wilczych tropów, czym tłumaczyłem sobie ich niepokój.


Taki eksperyment.


 Przemykająca.


 Dziś naprawdę kapitalnie było być w lesie.


 No tak, brawo Krzysztof! Można rzec żyleta! :)



Las mnie dziś odurzył, co mniej więcej w ten sposób chciałem pokazać.

aktualnie Four Stics - świetny utwór!!! Polecam.

Niezwykła, niepowstrzymana ciekawość modraszki pozwoliła mi na sesję z najbliższego bliska.


 Rozejrzała się w prawo, potem w lewo i ... tyle :)


 Nawet w samo południe las był wciąż ciekawy.


 Pojechałem na zasłużoną kawę do Leśniczówki Gaja. Gosia przyjęła mnie wyśmienitym śniadaniem.
No niech ktoś powie, że życie nie potrafi być piękne ... bywać. :)

Zainteresowanym przekazuję od razu najnowsze ustalenie - opowieści o wilkach odbędą się 7-ego stycznia 2018 - serdecznie zapraszam na trzecie już nasze spotkanie :)
Godzina jeszcze nie jest znana, ale podam na FB. Zresztą Gosia zrobi "wydarzenie" na funpage Leśniczówki.

 Gdy opuszczałem gościnne progi Leśniczówki, spotkałem jeszcze tę uroczą damę.


To drzewo, to odwieczna prowokacja w drodze powrotnej. Niemal nie można mu odmówić zdjęcia :)

No i jak na zamówienie Stairway to Heaven, dacie wiarę?
To jest utwór tysiąclecia, bez kitu.
Odpływam, przepraszam, więcej nie jestem w stanie napisać.
Byłbym szczególnie wdzięczny, gdybyście oglądając te zdjęcia, słuchali tego właśnie utworu.
Przekonacie się jak bardzo będzie inaczej.
Jeżeli ktoś z Was to zrobi, czekam na recenzję z tak spędzonej chwili.
Przekonacie się za co tak kocham Led Zeppelin :)