niedziela, 30 grudnia 2018

Raniuszek-aniołek

I co z tego, że upływają ostatnie godziny mijającego roku. To my stworzyliśmy kalendarz, nam potrzebne jest odliczanie, definiowanie upływającego czasu, umiejscawianie się w nim.
Las nie liczy, las nie wie, że za chwilę rozpocznie się nowy rok. Las nie obiecuje sobie, że w nadchodzącym roku będzie lepiej. Las stara się przetrwać, więc żyje tu i teraz. Bez liczb czy dat.
Wybrałem się w zasadzie po kości do swoich rękodzielniczych prac. Niewiele oczekiwałem. Ciemny, mokry dzień. Szedłem jakbym był na bezludnej wyspie. W taki dzień i w taką pogodę nie spodziewałem się drugiego człowieka.  Kto normalny polazłby do lasu 29-ego grudnia w taką ponurą aurę? Nikt po prostu, normalny nikt! I to było tego dnia najbardziej interesujące, moja w tym lesie samotność. Samotność nie rozumiana melancholijnie, w końcu nikt mnie nie porzucił, samotność radosna, bo zawsze oczekiwana. Było cicho i zawiesiście ... cokolwiek mam na myśli.
Tu i ówdzie widziałem niefotograficzne sylwetki wolno idących zwierząt.
Podszyt pokryty grubą warstwą opadłych liści, był tego dnia stosunkowo cichy. Nagromadzona w nim wilgoć skutecznie zmiękczyła liście.
Nade mną szalały raniuszki.

Udało mi się jednego "zatrzymać" w anielskiej pozie.

Fotografowanie ptaków na tle mimo wszystko jaśniejszego niż ponury las nieba, było jakimś pomysłem na dookólną ponurość, ale mi te warunki odpowiadały,

 Zwierzęta najwyraźniej są meteopatami, bardzo sennie przesuwały się między drzewami.

 Skąpa ilość światła zawsze skłania mnie do eksperymentów. W efekcie jednego z nich uzyskałem młodego jelenia-ducha.

 Koziołki już budują swoje poroża. Rosnące parostki przykryte są gęstym, silnie ukrwionym  scypułem.

 Taka mała istota przemieszczająca się w starym grądzie, to zawsze miły widok.

W tym lesie część zjawisk zachodzi w wysoce naturalny sposób. Tu  widzimy początek procesu przywracania glebie substancji mineralnych, które wcześniej drzewa wykorzystały do budowania swojej masy. Upadłe drzewa z czasem zmurszeją, a mikroby zrobią swoje w wieloletnim cyklu obrotu materii.

 Pełzacz leśny. Drugi obok kowalika ptak (i ogrodowy też) chadzający głową do dołu. Tu akurat w klasycznym ustawieniu :)

 Młoda samica dzięcioła dużego zdawała się nie robić sobie zbyt wiele z mojej obecności.

 Choć czujnie mnie kontrolowała :)

 Jakiś czas spędziliśmy w swoim towarzystwie.

Uprzyjemniła mi ostatnie chwile spędzane w lesie.

Wróciłem niezwykle kontent. Marcin namierzył mi jelenie kości, które długo leżały w torfach i liściach. Nabrały pięknego miodowego koloru. Mam nadzieję, że po obróbce uda się ocalić to zabarwienie. Talizmany i amulety będą piękne :)

wtorek, 25 grudnia 2018

Zima, póki jest!

Prognozy na następne dni chlapiąco-odwilżowe więc musiałem wyrwać się do lasu, póki biało.
Zimę w lesie uwielbiam ponad wszystko i mimo tego, że było dziś pochmurno, przeżywałem nieokiełznaną radość z faktu bycia w lesie bezludnym, w lesie z powiększoną szansą na niespotkanie drugiego człowieka. Zimą naturalnie odpada kilka sekcji leśnych, w tym grzybiarze, runiarze, jagodowcy i borowinowcy, miłośnicy dnia ciepłego, większa część rowerzystów, wszyscy wczasowicze, znakomita większość spacerowiczów, a do tego dziś pierwszy dzień świąt, więc kogóż to ja mogłem spotkać? Nikogo i na to liczyłem! :)

 Strzyżyk pod dachem :)

 Czasami mimo tego, że blisko, to jednak zbyt szybko :)

 Dziś przeciskałem się między takimi "śnieżnymi firanami"



 Kowaliki i pełzacze (leśny i ogrodowy) to jedyne gatunki potrafiące po drzewach chadzać głową do dołu. Tak to sprytnie natura wymyśliła, że zbierają te larwy i owady, których nie zauważyły ptaki chadzające głową do góry :)



 Klasyka czujności, którą wielokrotnie opisywałem - gdy jedna patrzy w lewo, druga obowiązkowo w prawo.



 Las bez nich byłby zimą znacznie uboższy. Po mysikróliku i zniczku, drugi w kolejności najmniejszy ptak Europy i musi sobie z zimą poradzić. A nam się wydaje, że musimy dokarmiać ptaki. Nie musimy. Radzą.



 Sami widzicie, że jeleń może być zaskoczony :) Na wszelki wypadek stanąłem w środku kadru i w prześwicie. :)



Oj fajnie było, bardzo fajnie. A teraz do rodzinnego stołu, odrobić straty energetyczne ;)

niedziela, 23 grudnia 2018

Zima, święta i głód lasu!

Ojejejejejej!
Ostatnio wszystko się sprzysięgło, bym nieco odpuścił las; nadmiar pracy, dodatkowe obowiązki, nowe pasje, przeziębienie i nadchodzące święta.
W zasadzie wszystko ogarnięte i dziś umówiliśmy się z Marcinem na kręcenie kolejnego odcinka naszej v-blogerskiej serii, którą publikujemy na kanale Youtube pod szumną nazwą "Leśne szepty".
Nie powiem, mamy z tego spory ubaw, czyli sami dobrze się bawimy.

film: https://www.youtube.com/watch?v=K4R66Czr8tk

Myślę, że dobraliśmy się z Marcinem jak w korcu maku ale nie nam to oceniać, po warzywach nas poznacie, czy tam po owocach ... ;)

Założenie mamy takie by pogodzić jedno z drugim i umawiamy się za każdym razem w innym lesie, w jakimś miejscu, które potrafimy sobie wytłumaczyć i spotykamy się o określonej porze.
Na miejsce akcji podążamy każdy swoją drogą i po swojemu. Po dodze robimy to co lubimy najbardziej, czyli podziwiamy i fotografujemy przyrodę.

I tak kolejno:
 Dzień rozpoczęły sarny.

 Po chwili kolejne.

 Miłe urozmaicenie.

 Z trudem wypatrzony szpicak.
Sam ... ?!?

 Zdjęcie dnia!

 Imponujące i nieprzestające mnie zadziwiać daglezje i tym samym fragment amerykańskiego lasu.

  Coś niesamowitego! Do tego świerkowego lasu przychodzę jak po narkotyk. W tej części lasu jestem zakochany. Dosłownie.

 Tak tu jest właśnie.

 Spotkanie w prześwicie sporej przesieki.


 Kto bystry, zobaczy.

 Piękny las grądowy.


 Zapozowała.

 Zajęte żerowaniem.

  Spotkanie z Marcinem i Jego ryzykowna przeprawa przez ośnieżony pień starego dębu.

 Wydaje się, że sarna trzyma w pysku spory liść, ale to złudzenie. One wisiały znacznie bliżej mnie i plany się tak szczęśliwie dla mnie nałożyły :)))


 Uwielbiam je i tą porę roku za nie właśnie.

Marcin podszedł do lisa i wręczając mu telefon komórkowy powiedział ... "e rudy, do Ciebie ..." ;)

niedziela, 16 grudnia 2018

Podsumowanie roku.

Jak co roku, w grudniu zamieszczę wybrane zdjęcia z minionego roku.
Czym się kierowałem w trakcie selekcji? No właśnie, bynajmniej nie wybierałem zdjęć ani najładniejszych, ani tych z bliska. Starałem się wybierać zdjęcia, które z różnych powodów były ważne dla mnie, które kojarzą mi się ze szczególnymi emocjami bądź chwilami spędzonymi w lesie.
Oczywiście priorytetem była chęć pokazania piękna Warmii.

Lecimy kolejno miesiąc, po miesiącu.

Styczeń.



 Tego zdjęcia nie muszę rekomendować. Mając na uwadze, że to najmniejszy ptak Europy, wielu znajomych, w tym fotografów, uznało to za zdjęcia życia.
Oczywiście jest to moja duma i chluba, ale wtedy, w styczniu, jeszcze nie wiedziałem, co ten rok mi szykuje, a było tego trochę :)




Luty

 O wyborze tego pozornie zwykłego zdjęcia zadecydowały drugie plany z bykami idącymi po zamarzniętym bagnie.





 To musiało się znaleźć w podsumowaniu głównie dlatego, że pamiętam moje wzruszenie i radość po wykonaniu tego zdjęcia ;)

 Luty w ogóle okazał się miesiącem skaczących jeleni :)





Marzec









Kwiecień







Maj


 Owad uchwycony w locie to zawsze radocha :)

 Niby nic ale gdy się przyjrzycie, zauważycie, że ten piorun poleciał nade mną i walnął tuż za moimi plecami! Nie powiem, zrobiło to na mnie wrażenie. Zwykle błyskają gdzieś daleko przed człowiekiem :)




 Kaskadowe plany typowe dla malarstwa chińskiego ... mi się spodobało :)







 Młody osobnik tuż po wylince, trzymający się swojej niedawnej powłoki. Ta sesja zapadła mi głęboko w pamięci.


 To w kategorii płazy, z pewnością jest moje zdjęcie życia.


 Sesji poświęconej spokojnym skądinąd szerszeniom też nie da się zapomnieć :)


Czasami uchwycam zjawisko którego nie znam i nie rozumiem ...


Czerwiec
 Która godzina?



 W tym spojrzeniu było coś niesamowitego! Pierwszy raz locha spojrzała na mnie w ten sposób.








 Najzgrabniejsza łania jaką spotkałem.




 Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak najbliższy czas obdarzy mnie wilkami.






Lipiec

 Spotkałem jelenie, które były ... naćpane! Nie wiem jaka substancja to czyni i czy to pączki astrów spowodowały, ale były na ostrym haju :)



 Udało mi się!


 A Ziemia kręci się!



 To była moja najtrudniejsza sesja. Upał, spiekota, ja w polarze i próba uchwycenia ich w locie ... koszmar! Wykonałem kilkaset zdjęć dla tego jednego!





Sierpień


 Kwintesencja bezsensu jakim są grodzenia. On jest oczywiście wewnątrz uprawy!


 Niezapomniany jeleń-entomolog! :)


 Tygrzyk motający ofiarę.





 Wracałem już do samochodu i nie spodziewałem się takiego spotkania. Nie mogłem też przypuszczać, że za 5 kolejnych dni, dojdzie do kompletnie bezprecedensowego mojego spotkania z wilkami. Jak widać ten rok przygotowywał mnie do tego :)





A pięć dni później ...


  




Wrzesień

 nie dotykając ziemi ...













Oczywiście to moja rykowiskowa sesja życia!




 To było bardzo poważne starcie.


Paździermik






 Kumpel!




 I kolejna sesja w wodzie :)



 No MOC!



Listopad







Grudnia nie pokazuję, bo trwa i jesteście na bieżąco. Tym bardziej, że nadmiar obowiązków nie pozwala mi na częste wyjścia :)

Pozdrawiam Was gorąco!
Mam nadzieję, że takie podsumowania mają jakiś sens, bo wybranie zdjęć z roku zajęło mi tyle czasu, że mogłem jednak iść do lasu :)))