poniedziałek, 6 lipca 2015

nasz ci On, nasz!

Piekielnie gorący niedzielny poranek. Jak wspominałem w poprzednim poscie, spędziłem go nad śródleśnym jeziorkiem-bagnem. Właśnie miałem się oddalać od lustra wody, gdy moją uwagę zwróciły rozchodzące się blisko brzegu, kręgi na wodzie. Oceniając siłę fal, przeszło mi nawet przez myśl, że to bóbr, bo ich tu nie brakuje. Podchodziłem skradając się. Ku mojemu sympatycznemu zaskoczeniu, łabędź krzykliwy oddawał się higienie porannej. Robił to tak zapamiętale, że nie zauważył mojego nadejścia. Podziwianie precyzji, z jaką pielęgnował każde piórko, poprawiał i układał, było niezwykle przyjemne. Jest nieco mniejszy od niemego, ale jaskrawo ubarwiony dziób, rekompensuje mu w pełni, ten drobny niedostatek. Łabędź niemy przysporzył systematykom sporo wątpliwości. Dziś już wiadomo, że stanowi odrębny gatunek. Pamiętam, gdy będąc studentem, brałem udział w obozach ornitologicznych. Pod wodzą dr hab. Rocha Mackowicza, spędzaliśmy najpiękniejsze chwile młodości, na silnie zeutrofizowanych, wodach jeziora Pogubie Wielkie. Niezapomniane dni spędzane na nagrywaniu głosów ptaków, fotografowaniu, oznaczaniu spotkanych gatunków i obserwacji. Czuliśmy się wóczas bardzo ważni i potrzebni polskiej nauce! To było coś! Na jeziorze Pogubie Wielkie, żyła wówczas dziwna para mieszana - łabędzica krzykliwa i samiec łabędzia niemego. Trzymały się wiecznie razem. W tamtym czasie obserwacja "krzykliwego" była sensacją. To były pierwsze notowania tego gatunku w Polsce. Nie ukrywam, że być może z tego powodu, obserwacja krzykliwych, dostarcza mi dziś, równie silnej emocji. Nie jest to jeszcze archetyp Junga, ale "przebitka" jest silna :) Z tego powodu poświęciłem temu pięknemu ... "ptaku"
odrębny post. Tym bardziej, że czas już przyzwyczaić się, że to nasz, rodzimy gatunek. Nie jest go wciąż dużo, ale ilość rośnie. Monitoring Ptaków Polski podaje, że w 2012 roku, do lęgów w Polsce, przystąpiło już 112 par. Nie jest źle!



Bardzo dynamicznie wrzucał głowę pod wodę ...

 równie dynamicznie ją wyjmował, a po piórach, niczym rtęć, spływały perlące się strużki wody.



Żegnał mnie prezentując typową dla gatunku sylwetkę, czyli w przeciwieństwie do "niemego", szyję trzymał prosto! :)

12 komentarzy:

  1. niesamowity :) a co wyjdzie z krzyżówki "krzykliwego" i "niemego" ? - cichacz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami rzeczywiście dochodzi do krzyżówek międzygatunkowych. Takie potomstwo (bastard) jest niepłodne. Znanym powszechnie mieszańcem, bastardem jest krzyżówka konia i osła, czyli popularny muł. Oczywiście również niepłodny. Czyli pragnąc uzyskać muła, za każdym razem trzeba krzyżować te dwa gatunki. Widywałem krzyżówki ptaków wodnych, ale bastarda niemego i krzykliwego nigdy nie widziałem. :)

      Usuń
  2. One się najnormalniej w świecie zaprzyjaźniły! Takie rzeczy Matka Natura też widziała :). Piękny ptak, nie dane mi było na własne oczy zobaczyć, szkoda. Może kiedyś. Dochodzę do wniosku, że jednak mało widziałam... Pocieszam się, że są gorsi ode mnie. Marne to pocieszenie, ale zawsze coś :). Bardzo mi się podoba oczywiście ostatnie zdjęcie, ale drugie również, te piórka pływające na powierzchni wody, dowód pracowitości łabędzia :).
    Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, jesteś z Olsztyna, w pobliżu jest kilka miejsc, w których możesz je zobaczyć. Napisz do mnie na priva na FB, to wskażę miejsce. :)
      A co do zdjęć, to na laptopie tego nie widać, ale na 4 i 5 naprawdę fajnie zachowuje się woda spływająca z jego grzbietu. Ale to trzeba oglądać na większym ekranie. :)

      Usuń
  3. Piękne ukradkowe foty i bagno piękniste, woda na 3,4 super złapana. 112 par, a jaka z tego liczba u nas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Grażynko :) Większość populacji zajmuje pólnocną część kraju, t.j. Pomorze, Warmię i Mazury oraz Podlasie.
      To może wydać się dziwne, ale nie mniej niż u nas, jest ich na Dolnym Śląsku. Centralna i południowo-wschodnia część kraju, zupełnie nie przypadła im go gustu.

      Usuń
  4. Jako patriota lokalny (choć już rozdarty) muszę napisać, że pierwszy lęg krzykliwca został znaleziony w 1972 w Dolinie Biebrzy. Ale masz rację. Coś jest w tym gatunku. Niemych nie fotografuję, chyba że w akcie rozpaczy, a krzykliwce - zawsze! Lubię takie zdjęcia jak te powyżej. Mają jakiś taki syberyjski urok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiesz, jako pół-krwi tatar, mam niemal syberyjskość we krwi, a już z pewnością azjatyckość :)))
      ja nieme również w akcie rozpaczy! Nieme nie łapią się nawet na plan "B". W całej historii bloga poświęciłem im jeden post ... wypadało :)

      Usuń
  5. Jogin piekielny, gdzie on ci na treningi chodził. A zdjęcia zza krzaka urocze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, na co dzień nosi się "na sztywno", a tu powyginał szyję w esy-floresy :)

      Usuń
  6. Holender a wiesz że ja jeszcze krzykliwego nie spotkałem. Pewnie dlatego że mało poświęcam czasu jeziorom, częściej mnie można spotkać na polach i bagnach. Zdjecia fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. one takie są niespecjalnie jeziorne, ja je spotykam głównie na małych akwenach, rozlewiskach, bagnach, jeziorkach.
      Na dzień dzisiejszy mam pięć miejscówek - pewniaków!

      Usuń