piątek, 12 lipca 2019

Zawzięta locha!

Gdybym był kobietą, to wszystko o czym za chwilę opowiem, nie wydarzyłoby się z bardzo prozaicznej przyczyny.
Kobiety sikają na siedząco!
Dziwny argument?
Pozornie tak, ale dzięki temu, że robiłem to stojąc, patrzyłem przez okno, które gdybym usiadł na "tronie" miałbym za plecami.
Nie ma cienia szowinizmu w tym wstępie, to jedynie stwierdzenie faktów, uwielbiam kobiety, a jakoś trzeba było zacząć ;)

W trakcie rozmaitych czynności, w końcu stałem, sikałem i patrzyłem jednocześnie, zauważyłem przebiegające polem dziki.
W sekundę pozbierałem kapcie i już po chwili znalazłem się w pobliżu dzików.

Każde zdjęcie okupiłem przynajmniej kilkunastoma ukąszeniami komarzyc. Każde!
Co za horror. Byłem bez czapki, bez repelentu, bez ... bronny.

Mamusia była niezwykle czujna i coś wietrzyła już z daleka.
Pole łyse jak moja glaca, grupa loch z młodymi i ja. Taka sobie sytuacja, ale czy to pierwsza?

 Lubię patrzeć na ich grzbiecicha przesuwające się wśród chaszczy.


 W młodym zbożu poruszały się jak hipopotamy w bagnie.


 Oho! Ma mnie!


Podbiegła sprawdzić kto zacz?!?


 Gdy wracała, druga, nieco oddalona, przejęła kontrolę nad moją nikczemnością.


I ponownie próbuje mnie sklasyfikować.


I znowu podeszła bardzo blisko mnie.
Nie podobało mi się jej zachowanie. Nie bała się mnie i nie pomyliłem się podejmując decyzję odwrotu.

Tym bardziej, że rozkwilona hewra była liczna! Wiadomo co to oznacza. Lochy matki są odważne i zdeterminowane.


Dwa nieco odleglejsze dziki miały sobie coś do wyjaśnienia.


Nie dziwię się ich pobudzeniu, owady były niesamowicie agresywne i im pewnie tez dawały do wiwatu.
Starcie trwało nadal, lecz ja pokąsany i zaniepokojony zachowaniem lochy, odchodziłem.
Jakież było moje zdziwienie, gdy obróciłem się i okazało się, że locha idzie za mną!
Szła jak pies po zapachu, szła moją ścieżką zapachową i miała to gdzieś, tzn. konkretnie w nosie!
Ona mnie szukała i gdybym tam pozostał, nie wiem czy by nie szarżowała.
Przecierałem oczy ze zdziwienia ale po moich śladach pokonała ok. 100 metrów!
Przecież miała małe, jej determinacja była szokująca.
Całe szczęście dzieliło nas już ok. 50 metrów i jej wzrok nie pozwalał na swobodne namierzenie celu.



6 komentarzy:

  1. Kto by pomyślał, że sikanie na stojąco i to we własnej łazience będzie początkiem ciekawej historyjki :-) Najważniejsze, że poprawiło to mój nieciekawy dzisiaj nastrój. Dziękuję i pozdrawiam, Krzysztofie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te komary były zatem warte czegoś, poprawienie Twojego nastroju jest bezcenne :)

      Usuń
  2. No, no, mam nadzieję że coś więcej niż kapcie pozbierałeś bo może nie bez powodu ona tak za tobą szła...
    Ale jako, że się tak biedny poświęciłeś, że bez czapki, bez repelentu... no to szacun ogromny. A zdjęcia bardzo fajne, sytuacyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem czy to poświęcenie, tam na polu, żarty komarami uważałem, że to co najmniej głupota :)

      Usuń
    2. Wiesz, czasami poświęcenie nie różni się tak bardzo od głupoty:)

      Usuń