sobota, 19 grudnia 2020

Już nie jesień, jeszcze nie zima ...

 W sposób bezpośredni i pośredni covid uniemożliwił mi wychodzenie do lasu na przestrzeni 6 tygodni.

Wprawdzie w fazie wychodzenia z choroby poszedłem na krótki spacer ale to nie była "moja wyprawa". Zresztą długo żałowałem tego wyjścia. 

Nie ma co się dziwić, że gdy dziś wszedłem do lasu, czułem się niemal jak Włodzimierz Puchalski, który w książce WYSPA KORMORANÓW opisał radość z odnalezienia po wojnie sprzętu fotograficznego, który zakopał w lesie gdy ta tylko wybuchła. Tę książkę czytałem w wieku 15 lat i do dziś czuję Jego emocje.

Las u schyłku jesieni jest w zasadzie mieszanką mroku średniowiecza i klimatu rosyjskich bajek animowanych z lat 70-tych. Z jednej strony absolutny brak światła, z drugiej "klimat" który przenosi do nieznanej krainy. Nie dająca nadziei bezptasia cisza, długo utrzymujące się mgły i przejmujący oddech wilgoci. Usłyszane po 3 godzinach marszu sikory przywróciły mi świadomość obecności tu i teraz, wybijając jednocześnie ze snu p.t. "jesteś mokrym liściem leżącym w tajemniczym lasie".

Trudno o tej porze mówić dzień, jeszcze trudniej o tym przejaśnieniu mówić światło. O tej porze roku świt nie jest wprawdzie "złotym kwadransem", jest bardziej "burą godziną" ale dziś ćpałem ten nastrój, wdychałem, chłonąłem i nasączałem się tym wszystkim za czym tak bardzo tęskniłem.


Trudno mi się przyznać do siły wzruszeń. Gdy człowiek tak ciężko przechorował covida jak ja, inaczej patrzy na to co wcześniej uważał za normę. Dziś wiem jak krucha jest normalność i to daje mi nowe światło, inny rodzaj odczuwania leśnej wyprawy. Brakowało mi ostatnio tej emocjonalnej świeżości. 


W otulającym wilgocią półmroku zjawił mi się byk tak niewyraźny jak jak tylko mógł być w tych okolicznościach. Dziw, że go w ogóle wypatrzyłem.


Miałem też przyjemność obserwowania ... chyba rodzeństwa. Szpicak i młodziutka siostra.


Nie widział mnie i nie czuł choć patrzył m.in. w moją stronę.


Po czym spokojnie żerował, co skrzętnie wykorzystałem, by podejść nieco bliżej.


Gdy odszedł, widziałem go raz jeszcze. Tym razem już w leśnej gęstwinie. 



W drodze powrotnej wciąż mogłem robić "klimatyczne kadry".



Ze szczęścia kręciło mi się w głowie. Piękny poranek, pełen osobliwych emocji.


14 komentarzy:

  1. Cudownie bliskie. Czuć wilgoć i ta specyficzną ciszę. Cieszę się że wróciłeś. Do zdrowie i do bloga. Pomyślności!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy na prawdę Twoje wpisy muszą być towarem tak bardzo deficytowym? Chce - my- wię-cej! Mam nadzieję że teraz po przejściu tej paskudnej pogody będziesz publikował częściej 😉 Zdjecia z krótkim opisem na Facebooku to na prawdę za mało! 😃 Pozdrawiam, marudna czytelniczka 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być choroby a nie pogody 😃

      Usuń
    2. Cieszę się, że mimo przerwy, zaglądasz :) Wiem, mocno przesadziłem z tym nicniepisaniem ;)

      Usuń
  3. Brakowało mi tych spacerów z Tobą, Krzysztof.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak musiało być, to był okres zmęczenia blogiem, trochę focha, że tyle lat pisania nie generuje progresu czytelników, nieco zmęczenia materiału i braku czasu.

      Usuń
  4. Gratuluję wyzdrowienia (!!!) i udanej strony ze sklepem (zaglądamy i oglądamy noże i inne piękne rzeczy - powstał nawet pomysł, że też sobie coś wyinkrustujemy, a przynajmniej spróbujemy, bo mamy znaleźne sarnie różki. Życzymy dużo zdrowia na Święta, a w Nowym Roku kolejnych, pięknych ujęć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej! daj znać jak Wam poszło z inkrustacją :) pozdrowionka!

      Usuń
  5. Ten ponury las z zwierzetami jak zjawy jest fantastyczny, trzy godziny ! no to wrociles do formy, ciesze sie ale rownoczesnie dziwie sie, ze tak bardzo Cie ta choroba doswiadczyla, wygladasz na okaz sily i zdrowia, no popatrz jakie to choróbsko jest nieprzewidywalne! ale juz dobrze wiec wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz jak jest z wirusem, nie patrzą na wygląd człowieka, a nawet śmiem twierdzić, że lubią dobre białko :)))

      Usuń
  6. Ale mnie uszczęśliwiłeś tym wpisem ... życzę zdrowia z całego serca!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj brakowało twoich wpisów Krzychu, super że wróciłeś do zdrowia i do bloga:) wierni fani czekają także na leśne szepty:) pozdrowienia z Borów Dolnośląskich

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Krzychu, nie fochaj się na zaglądaczy, może i nie przybywa nas tysiącami, ale masz samych wiernych. Bardzo mi brakuje Twoich wpisów, chociaż tak nas zaniedbałeś, że i ja zaczęłam odpuszczać. Nie chcę tego i wierzę, że nabierzesz jednak mocy do dalszego dzielenia się cudownym światem. Ten rok to same straty dla mnie, nie chcę utracić i Twojego bloga, Twoje zdjęcia zawsze mnie trzymają przy zdrowych zmysłach. Czułam, że dzieje się coś niedobrego i bardzo się cieszę, że wracasz do zdrowia, wiem od znajomych "covidowców" jak ciężko dojść do siebie. Dbaj o siebie, nie szarżuj i małymi kroczkami. A póki co wszystkiego zdrowego i pomyślnego w 2021, niech nie zabraknie Ci motywacji do odwiedzin w najpiękniejszych lasach i uwieczniania tej cudowności dla nas, Twoich wiernych czytaczy (oj, chyba wyszły życzenia i dla nas, ale tak miało zapewne być). Pomimo mroku i wilgoci w ostatnich fotografiach, wyszły one tak klimatyczne, że czuję ten leśno mgielny aromat. Jeszcze raz zdrówka, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń