wtorek, 20 marca 2018

przyjemności wczesnowstania

Wczoraj się cieszyłem, że wybrałem się w południe, dziś się cieszę, że przed świtem ... jak baba, jak baba :)
Oczywiście przepraszam moje Czytelniczki, w życiu prywatnym nie użyłbym terminu "baba" ale licencia powiedzmy poetica mnie zmusiła :)
To rodzaj imperatywu kategorycznego, cichej wewnętrznej presji, z którą nikt jeszcze nie wygrał.

Czyż (to takie nawiązanie do gatunku ptaka opisywanego w poprzednim wpisie) ... a zatem czyż może być coś piękniejszego niż przyglądanie się o ciepłobarwnym świcie polankom zawierającym sarny?
(bardzo bawi mnie użycie zwrotu "polanki zawierające sarny" :)))  )
Spieszę z odpowiedzią na to retoryczne przecież pytanie - NIE!
Sarny mają coś wzruszającego w sobie. Jakiś pierwiastek nie z tego świata.
Zwierzęta kompletnie pozbawione agresji, podszyte lękami i nieustającym strachem.
Piękne przy tym całkowicie z rozczulającymi rzęsami okalającymi wielkie oczy godne radzieckich bajek animowanych.

Dzień zaczynał się ... pięknie!


Przez trzcinowy ażur dostrzegłem stadko ślicznotek podmalowanych ciepłym światłem.
Na szczęście bagnisty teren zamarzł i mogłem przedzierając się przez trzcinowisko zbliżyć się do nich.

 Oczywiście strzelające pod butami zmrożone trzciny, przygniatane moim bynajmniej nie zagłodzonym ciężarem, musiały zwrócić ich uwagę.
Ale lubię gdy na mnie patrzą. Odnoszę wrażenie, że mamy, jakiś ulotny wprawdzie, ale jednak kontakt.

 Sweet!

 Ich białe zazwyczaj lusterka, tym razem świeciły na różowo! Trwaj chwilo, trwaj!
Niestety ktoś nazwał ten moment "złotym kwadransem", a z moich obserwacji wynika, że prawie nigdy nie trwa aż tak długo ... :)

Staram się w tym miejscu tak podchodzić do zwierząt, by w pełni wykorzystać ulotną w dłuższej perspektywie czasu architekturę tego drzewa. Idealny drugi plan! Idealny!




A na koniec, zdjęcie wieczorne wykonane dzień później. Równie wiele czerwonego widma.
Pejzaż polski bardzo ucierpiałby bez saren. Bardzo.

12 komentarzy:

  1. niesamowite!
    zatrzymachwileulotne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczy sarny to cały poemat! Świetne porównanie z radzieckimi bajkami animowanymi! Ta sama słodycz :-).
    Zdjęcia piękne, i te ranne i te wieczorne. Przypomniałam sobie moje podróże do i z Wolsztyna pociągiem, gdy mogłam oglądać pasące się sarny na polach. To też były chwile pełne emocji :-).

    OdpowiedzUsuń
  3. Też porusza mnie fakt, że w lesie jakieś oczy się na mnie patrzą. A jak już sarnie to rzeczywiście szczególnie. W tych wielkich czarnych jak węgle, bojących się oczach coś jest... człowieka poruszy. :) nie mówiąc już o tym jak oddać do takich strzał.
    Pól i polan zawierających sarny póki co nie brakuje. Przydało by się trochę więcej lasów zawierających dziki, bo (nawiązując do poprzedniej opowieści) czeka nas plaga kleszczy. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż to właśnie! dziki w lasach - więcej dzików! :)

      Usuń
  4. Tak, sarenki zawsze trwożliwe, bojaźliwe ... podchodzą pod dom, żerują na liściach bluszczu, który wygrzebują spod śniegu nóżką zgrabną jak baletniczki:-) i jedzą, i jedzą, a ja zza okna robię im dziesiątki zdjęć, one nieświadome oddalone tylko o parę metrów:-) śliczne zwierzęta, ja tak jak Mateusz, jak można strzelać do nich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no widzisz, mieszkasz w czatowni, a ja dla takich obserwacji muszę się wałęsać :))))

      Usuń
  5. Mam tę przyjemność, że prawie codziennie moge oglądać sarny. Wokół mojego domu na skraju wsi, gdzie zapusciąłm korzenie po latach mieszczuchowania,sa lasy, a tym samym mozliwośc włóczenia się do woli. Nie rozumiem jak można strzelac do tych pieknych stworzeń. Nie rozumiem.
    A zdjęcia są przedneij urody.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczności Agnieszko :) Tylko pozazdrościć widoków. Ja na szczęście też widuję je niemal codziennie :)

      Usuń