sobota, 14 maja 2016

12,8 gramów szczęścia!

Sam na sam z deszczem, sam na sam ze świtem, sam na sam z Puszczą, z sobą, ze świeżością powietrza, zapachem wiosny w kulminacyjnym momencie, z kontemplacją, cudownym acz skromnym światłem, pobłyskiwaniem mokrych liści, porannym śpiewem ptaków, specyficzną aurą, którą może dać wyłącznie wiosenny deszczowy poranek. W lesie!

Nie istnieje nic piękniejszego niż powitanie deszczowego lasu. W takich razach jestem w innym stanie ducha, mam wrażenie, że zostałem sam na Ziemi i mogę wszystko i wszystko może się wydarzyć. To w jakiejś części może wynikać z przekonania, że w tak senny i mokry poranek, niewielu świrów błąka się po lesie. I nie tylko dlatego, że jest mokro. W lesie, w czasie pochmurnego, deszczowego poranka panuje po prostu półmrok. Wykonanie zdjęcia w takich warunkach jest trudne, ale przy odrobinie szczęścia wykonalne.

Idąc leśną drogą mijam kałuże otulone aureolą pyłków. Typowo wiosenna poświata. Głęboko odciśnięte tropy zwierząt zdobią miękkie, błotniste zagłębienia gruntu wokół kałuż i zastoisk. To ułatwia niezwykle precyzyjne odczytanie scenariusza minionych przed chwilą zdarzeń. Wiadomo co skąd i dokąd szło, czy się spieszyło czy spokojnie schodziło z nocnych żerowisk. Można się zorientować czy kręci się tu jakiś drapieżnik, czy szedł za jeleniami lub sarnami. Momentami tak się zaczytam w tym leśnym Braille'u, że zapominam o bożym świecie i celu wyprawy. Szczególnie gdy idę tropami dużego byka o wilku nie wspominając.

Po czy w czasie deszczu, tak jak po świeżym śniegu towarzyszy mi jeszcze jedno ulubione doznanie ... moje ślady są pierwsze i jedyne! Uwielbiam to!!! To jak nawracające dziewictwo lasu, detoks, reset, samooczyszenie.

Mam nadzieję, że tych kilka "mokrych kadrów", przypadnie Wam do gustu.



Mógłbym tak stać w tej aurze i patrzeć jej w oczy do zmroku. To ten rodzaj światła, na który najbardziej czekam. Do tego spotkanie w środku lasu. Tego typu obserwacja bardzo mnie cieszy. Nie ma wówczas znaczenia, czy to sarna, dzik czy zając. Wszystko jest tak jak lubię.

Chwilę później, dochodzę do leśnej polanki, którą na własny użytek niezbyt elegancko nazywam - "nicień". To ze względu na jej kształt. :)

Usiadłem i czekam. Wtem brzegiem polanki podkicał w moją stronę zając i usiadł pod młodym grabem, kryjąc się przed deszczem.



Niemalże monochromatyczne zdjęcia, które nie nadają się do Wiki, ale oddają klimat tamtej chwili, uroki lasu, które można przeżyć wyłącznie w czasie deszczowego poranka.


W tym samym czasie na polance cieszyła się wolnością taka para. Tenże kozioł, pięć minut wcześniej pogonił młodszego od siebie tak skutecznie, że tylko słychać  było jak głęboko z lasu odszczekiwał się oburzony. Na powtórne wejście na polankę odwagi nie zebrał.

Gdy rozpadało się na dobre, koza postanowiła najbliższy czas spędzić pod osłoną liści. Amory szlag trafił :)

Żegnały mnie leśne kaczki, które rów melioracyjny tnący polankę na pół, uznały za wystarczający dla ich potrzeb. Czas 1/150 sek plus panoramowanie. Uzyskanie nawet jako takiej ostrości przy tych parametrach to głównie łut szczęścia :)

Łut - dawna jednostka wagi 12,8 grama - przyznacie, że niezbyt wiele ;)



24 komentarze:

  1. Zdjęcie zająca, mistrzostwo świata!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł wzbudził we mnie niepokój... ale ufff nic się nie stało. 12,8 gramów jest też pociskiem o energii kinetycznej ponad 6000 dżuli mierzone w odległości 100 metrów od wylotu lufy. To maleństwo może nieźle narozrabiać. Krzysztof nie siej terroru i niepokoju z rana :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co Ty, po co mi tyle dżuli i to tak daleko od końca lufy?!? ;)))

      Usuń
    2. Tobie nie potrzebny ale myślałem że osoba trzecia sponiewierała ten stan o którym piszesz na samym początku postu.

      Usuń
    3. eee to nie pisałbym o szczęściu raczej, a o nieszczęściu, które przytrafiło się osobie trzeciej :)

      Usuń
  3. Szacunek, pobyt w lesie w taki deszcz to wyzwanie. Kaczuchy przy takim łucie niezłe :) ale zajączek wymiata wszystko. Ekstra.

    OdpowiedzUsuń
  4. :-). Brr! Otrzepałem się z deszczu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne, srebrzyste fotografie. Tak bardzo wilgotne, że mi tu zaraz klawiaturę zaleje! :D
    Ale deszczu to ja nie lubię, deszcz dla okularników nie jest miłym doznaniem bo zaraz człowiek niczego nie widzi. Za to uwielbiam wychodzić tuż po deszczu, kiedy wszystko tak pięknie pachnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, po deszczu jest szczególnie pięknie :)
      p.s.
      odwróć klawiaturę klawiszami do dołu ;)

      Usuń
  6. Mokro nie mokro ale i pięknie. I to jest w tym najwspanialsze. Strasznie chuda i parchata ta sarenka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może ona tak na mój widok schudła i odrzuca sierść ;) :)))

      Usuń
  7. Czy to nie ta zeszłoroczna, nadzwyczaj długonoga panienka? Zając świetny. Widać, że i on jest zachwycony deszczem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przypadły i to tak jakoś na 100 łutów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Już początek wpisu jest tak wspaniały, że przenosi w inny lesny wymiar... aż pachnie majowym powietrzem po deszczu w lesie... Nie, ja po prostu rzucam pracę i idę do lasu.. za momencik... robota zaczeka, w dzień zbyt dużo się dzieje w przyrodzie zwłaszcza w maju żeby siedzieć w murach... :)Hana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... zapomniałam dodać że zając pod gałązką uchwycony idealnie :)

      Usuń
    2. a, to było prześwietne wyjście! Wyjątkowa aura mokrego poranka :)

      Usuń