poniedziałek, 11 września 2017

Rykowisko ...

Tak, tej niedzieli zrozumiałem co oznacza wyraz rykowisko!
To okres bynajmniej niegodowego nawoływania się grzybiarzy. Ryczą, by nie powiedzieć drą ryje!
O, a może ... ryjowisko! To by było coś! Zbliża się okres ryjowska :))))
Naprawdę trudno to zrozumieć, ale nie będę się pastwił, każdy wnosi taką kulturę do lasu na jaką go stać. Oczywiście od razu dodam, nie wszyscy, nie wszyscy, nie chcę generalizować, jest cała rzesza ludzi, którzy wiedzą jak i gdzie się zachować. Szacun tym wybranym!

Dzień zapowiadał się interesująco.
Takie snuje zwykle są zwiastunem czegoś ciekawego, bowiem przynajmniej stanowią dobre tło do zdjęcia.

Niestety życie nie jest ani łatwe ani proste, a rzeczy nie dzieją się same.
Pierwsze spotkanie łanie wybrały okoliczności bezmgielne, co nie znaczy gorsze.
Trzymały się dość blisko byków. 


 Widzicie tę przyczajkę po prawej? :)))


 Narada. Zwykle trwa krótko.

Spotkałem też dziczą rodzinkę, ale nie stać mnie było na poświęcenie im wystarczającej ilości czasu.
Wiadomo. Ich czas jeszcze nadejdzie, jeżeli oczywiście ja zdążę, przed ich niemal całkowitym rozstrzelaniem. Wierzę jednak, że myśliwi swój rozum mają i zapędy rządu zostaną zignorowane.
Wiadomo, że rząd ma przejąć odszkodowania rolne wywołane obecnością zwierząt leśnych, więc pod pozorem zapobiegania ASF starają się wyeliminować przyczynę strat ... dziki znaczy.
A te spotkałem mimo wszystko w ładnej okoliczności i gdyby nie rykowisko, pewnie podszedłbym jakoś bliżej, staranniej.



Nooo ... gdy fotografujemy byka, czy cokolwiek chcemy spanoramować, dobrze jest tak dobrać czas wyzwolenia migawki, by zwierzę nie znalazło się za drzewem.
A jak już musi się za nim znaleźć, to przynajmniej należy zadbać o to, by nie okazało się ono najgrubszym drzewem w okolicy!!!
No, teraz już wiecie co należy, to ja Wam pokażę poniżej co nie należy ... szlag! :)

Chwilę później już nic nie jest takie samo. :)

 No właśnie :)


 Nieuchronnie skojarzyło mi się to z filmem Avatar. Moim ulubionym zresztą.

No i na koniec obojętna na moją obecność wiewiórka.

Spotkałem dziś wilka. Nawet na dość długim odcinku miałem sposobność obserwować jego bezbłędnie cichy bieg. Zaskoczył mnie tak, jak ja jego. Zafascynowany obserwacją nie sięgnąłem po aparat. Próbując zrobić zdjęcie w tych okolicznościach i tak bym je spaprał, a dodatkowo nie zdążył się przyjrzeć temu pięknemu stworzeniu. A tak przynajmniej to drugie się udało :)


6 komentarzy:

  1. Jak zwykle ciekawa i piękna historia :) u Ciebie ryczą a w moich okolicach cisza, raz czy dwa odezwał się jakis byk i to by bylo na tyle jak narazie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wilka i zazdroszczę. Jedynie ryś i żbik pokonałby w zawodach wilka u mnie. Ale ja za to miałam bieliki, jak chcesz to możesz zajrzeć. Na wilki na razie nie mam co liczyć, chociaż ponoć kręci się D. Śląsku jakaś wataha, nawet podchodzi pod Wrocław.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na żbika niestety nie ma szans, podobno od lat funkcjonują już tylko mieszańce. Ryś to oczywiście znacznie większe trofeum obserwacyjne niż wilk. Oczywiście zajrzę :)

      Usuń
  3. Fajny wypad. Różnorodnie, bo i wiewióra, byki, łanie, dziki, a nawet wilk! :D Ostatniego zazdroszczę, bo przyznam się, że jeszcze na niego nie wpadłem. Tylko tropy, ale nasze drogi się nie zeszły. Ale wierzę kiedyś będzie to pierwsze spotkanie ;) ...jeżeli ich wszystkich niewystrzelą, myląc je z szakalami, do których co prawda też się ze względu na naturalną ekspansję nie powinno strzelać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było moje piąte spotkanie z wilkiem. To zawsze wielkie przeżycie choć każde wydaje się za krótkie :)

      Usuń