sobota, 16 grudnia 2017

Tylko dla wytrwałych!

Ta pora roku ... jeden z najtrudniejszych okresów dla fotografii przyrodniczej.
Ale jest i  dobra wiadomość - gdy coś jednak uda się utrwalić, satysfakcja gwarantowana.
Nigdy nie narzekam ani na las, ani na pogodę ani panujące warunki.
Taka jest natura ... natury :)
Dziś, mimo "wszechmroku", przede wszystkim cieszyłem się, że jestem tu gdzie jestem i że mogłem tu być.


Wiosną czy latem zwykle znajdzie się jakiś żuraw przy drodze, czy kaczka na lustrze wody.
W porach obfitości po prostu robi się zdjęcia i już.
Internet zawalają wtedy miliony dokumentacyjnych zdjęć bez większego wyrazu.
Teraz, gdy znacznie trudniej o efekt, internet zasypywany jest niestety innymi zdjęciami - z czatowni!
Nie lajkuję zdjęć z czatowni!
Kiedyś już pisałem - zdjęcia typu siedzący myszołów z lewego profilu, siedzący myszołów z prawego profilu czy każdego innego tak "podanego"gatunku, są po prostu nudne!

Chciałbym bardzo, żeby moi Koledzy po fachu zaniechali dokumentowania tego, co dało się skusić na nęciska. Cena, moi Drodzy, jest zbyt duża!
Długa ogniskowa dodatkowo potęguje efekt nudnego tła. Ptak na zielonkawym, roztartym ekranie. Ileż razy można na coś takiego patrzeć?
Ale pal diabli, jeżeli ktoś to zrobi okazjonalnie.
Organizowanie płatnych czatowni jak i korzystanie z nich uważam za przyrodnicze chamstwo i działanie niezgodne z podstawami etyki!!!
Powtórzę, to jest chamstwo i tyle mam do powiedzenia w tym zakresie.
Nie ma to NIC wspólnego z fotografią przyrodniczą.
Mniej więcej taką samą wartość mają zdjęcia zrobione w ZOO czy w sklepie zoologicznym.

Nie powiem, myśląc o wydaniu monografii kruków, muszę dokończyć pewną dokumentację i nie wykluczam, że będę robił zdjęcia z zasiadki.
Opiszę jak wyobrażam sobie fotografowanie z zasiadki przy maksymalnym ograniczeniu inwazyjności tej metody obserwacji. Może komuś ta podpowiedź się przyda.
Otóż nie będę budował jakichkolwiek stałych czatowni, zresztą nigdy tego nie robiłem.
Kruki bardzo szybko odnajdują padlinę, więc będę się zasadzał w każdorazowo zmienianym miejscu tylko raz!
To nie pozwala ptactwu przyzwyczajać się do miejsca i poważnie ogranicza możliwość powstawania konfliktów między gatunkami. Co najważniejsze, nie powstaje "syndrom karmnika" ze wszystkimi tego konsekwencjami.
No i najważniejsze ... co wykładamy! Z pewnością nie może to być wieprzowina, która podawana w nadmiarze, zakwasza organizmy drapieżników.

To była jak zwykle dygresja, ale co jakiś czas warto uświadamiać, że bycie fotografem przyrody, nie zawsze jest tożsame z byciem miłośnikiem przyrody, a już na pewno z byciem świadomym szkód jakie się wnosi do środowiska! Uwierzcie, nie zawsze.
Wróćmy do tematu :)
Dziś był jeden z tych poranków, który mnie uraczył.
Spotkanie idealnie ilustrujące, że to równie piękna pora roku zarówno do obserwacji jak i fotografii.
Oczywiście, że światła mało i płasko nieco i monochromatycznie. Ale jak nastrojowo!




Po spotkaniu z jeleniami udałem się nad leśne jezioro.
Wciąż w powietrzu było niebiesko :)
Wodę marszczyła wyłącznie obecność gągołów.

W lesie, do którego wniknąłem po chwili poświęconej gągołom, panował konsekwentny mrok!
Szedłem ciemną świerkową drągowiną. Miałem wrażenie, że zwiedzam jakieś lochy, czy Mordor jakiś.
Było naprawdę ponuro, mocno tajemniczo i cudownie zarazem.
Czułem, że jestem tu sam i to mnie nakręca najbardziej. Może dlatego uzależniłem się od pobytów w lesie w trakcie załamań pogody, deszczów i chłodów.
Pomiędzy konarami zamajaczyła znana mi sylwetka.



 Trzy łanie.
Tak się na nich skupiłem, że nie zauważyłem całego stada.
Zorientowałem się dopiero gdy ruszyło. Kilkadziesiąt osobników, których nijak nie byłem w stanie sfotografować.
Poprzez gęstwinę konarów mogłem tylko obserwować pędzące jelenie. Autofocus by tego i tak nie ogarnął :)
Pozostał we mnie niedosyt. To bardzo dobrze, z tym większa przyjemnością będę jutro wchodził do lasu.

 Sami zobaczcie jak dziś wyglądał las mimo prześwitów w drugich planach.


Ten kadr z ogromnymi "brzeziszonami" w pierwszym planie to chyba najjaśniejsze miejsce jakie udało mi się znaleźć.

A pierwsze zdjęcie jakie dziś zrobiłem?
Było tak ciemno, że nie mogło wyjść lepiej.
ISO 10 000 i 1/40 sek. z ręki ... :)



22 komentarze:

  1. Bardzo Ci dziękuję za te wszystkie niezwykle cenne uwagi na temat profesjonalnej fotografii przyrodniczej, w szerokim tego określenia znaczeniu. Bardzo mnie ciekawią wszystkie elementy, które towarzyszą powstawaniu tak pięknych zdjęć. Tanie efekty niekiedy można całkiem łatwo wyprodukować, ale ważne jest jeszcze to wszystko, co nie jest bezpośrednio widoczne, a złożyło się na uchwycenie niesamowitego obrazu, i w ostatecznym rozrachunku liczy się być może najbardziej. Bardzo szanuję ludzi, którzy wykonują swoją pracę (także tę artystyczną) z poszanowaniem środowiska, w które wkraczają. Działanie na zasadzie "a po nas choćby potop" to w najlepszym wypadku żenada, a w bardziej drastycznym - chamstwo, a może nawet zbrodnia i kryminał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, bardzo się cieszę Twoją reakcją, bowiem przy każdym poruszeniu takiego tematu ocieram się o mentorstwo i pouczenia, a to bardzo ryzykowna gra. Szczególnie Polacy tego nie lubią :) Zawsze obawiam się reakcji, ale też nie umiem udawać, że wszystko gra, skoro wiem, że nie gra. Od siebie również wymagam bardzo wiele. Fotografia przyrodnicza zawsze ociera się o pewien rodzaj kryzysu w relacji człowiek-środowisko. Płoszymy, wabimy, nęcimy, włązimy, naruszamy, depczemy, podglądamy ... jest gdzie narozrabiać.

      Usuń
  2. Klimat na super horror. W roli głównej krwiozercze ładnie i nawiedzone sarny

    OdpowiedzUsuń
  3. Monografia kruków - naprawdę świetny pomysł! Te ptaki bezdyskusyjnie na to zasługują. Będzie ciekawie, nie mogę się doczekać. Powodzenia!! ;)
    Ja również nie jestem za stosowaniem takich komercyjnych czatowni, zgadzam się z dygresją całkowicie.
    Po całym tygodniu nie mogłem wytrzymać i też wyszedłem. Ciemnica i zimnica, brr... ale i tak było warto. Zawsze jest. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest! Co do monografii, obiecuję, że napiszę. Jak siebie znam, z monografii zrobi się po prostu opowieść o lesie :)

      Usuń
    2. Ja też trzymam kciuki za powodzenie tego projektu! Kruki to szalenie interesujące ptaki, ogromnie jestem ciekawa Twojego dzieła :).

      Usuń
  4. Może uda Ci się kiedyś spotkać kruki Odyna (Huginna i Muninna). Takie zdjęcie byłby na wagę złota:)

    "Organizowanie płatnych czatowni jak i korzystanie z nich uważam za przyrodnicze chamstwo i działanie niezgodne z podstawami etyki!!!"
    Jak najbardziej zgadzam się z Tobą, ale jeszcze gorsze są płatne (nielegalne) czatownie dla myśliwych a z czymś takim spotkałam się w Bieszczadach. Jestem chodząca po lasach, polach i bagniskach (bez aparatu) widzę i słyszę dużo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten deprymujący brak światła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pesymista powie, że deprymujący, optymista - że inspirujący :).

      Usuń
  6. Moim zdaniem w ogóle wykładanie mięsa pochodzącego z hodowli nie powinno mieć miejsca, bo w tym mięsie jest wszystko. Niby prawo próbuje pilnować zawartości antybiotyków w mięsie i niestosowania chociażby kokcydiostatyków u drobiu, ale biorąc pod uwagę relacje znajomych, pracujących jako weterynarze na fermach drobiu i świń, to niestety, prościej i korzystniej finansowo dla nich jest przymknąć oko na różne rzeczy... A potem takie mięso wchodzi do naturalnego środowiska :( Nie po to przy leczeniu dzikich zwierząt weterynarze z powołania starają się maksymalnie ograniczać użycie chemicznych środków leczniczych (opierając się w miarę możliwości na apiterapii i fitoterapii) żeby potem jakaś łajza i tak wyrzuciła 20 kg kurczaków do lasu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, żeby to chodziło o 20 kg. to w ogóle nie poruszałbym tego tematu :) Amatorzy fotograficy potrafią w zimę zataskać do lasu 1,5 do 2,5 ton mięcha!!! Wyobraź sobie skalę w czatowniach komercyjnych!

      Usuń
  7. Nie znam się na fotografowaniu ale rzeczywiście dzisiaj rano było jakoś dziwnie, mimo mocnego podświetlenia lampą zdjęcia wychodziły jakieś ciemne. Ale ja mam zwykły aparacik typu - jednorazówka :D Wyobrażam sobie jakie to musi być frustrujące dla prawdziwego fotografa ta niedogodność pogodowa :)
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to mam w nosie jak wychodzą zdjęcia. Mnie tylko interesuje, żeby zdjęcie oddało prawdę o zastanej sytuacji. Wtedy jestem zadowolony, bo lubię każdy las, nawet ten za ciemny :)

      Usuń
  8. Jeszcze kilka lat temu zachwycałam się tymi zdjęciami myszaków i jastrzębi, na rozmytym tle, z poziomu grunty, gdzie ich pazurzaste łapy nikły w oszronionej trawie... Sceny walk, szarpanin... Wzdychałam. A potem zaczęły mnie nudzić powtarzające się kadry. A kiedy dowiedziałam się, jaki proceder za tymi kadrami się kryje... zdjęcia straciły dla mnie całkowicie wartość. Mogę jedynie zastanowić się nad bokehem tła do swojego obrazu, jako inspiracji, ale i to już mnie nie grzeje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, ja nawet zaczynałem od sporadycznych zdjęć z zasiadki, choć nigdy czatowni nie zbudowałem i nie korzystałem, ale dziś, gdy wiem jak ten proceder wygląda, jestem przerażony!

      Usuń
  9. Witam, zgadzam się w kwestii zdjęć z czatowni ... ale wolę, żeby pasjonaci obsługiwali aparaty niż sprzęt ambonowych komandosów, wolę oglądać zdjęcia przekarmionych drapoli niż asortyment sklepu z dziczyzną, mniejsze zło. Podglądajmy zwierzynę póki jeszcze jest co podglądać ;) a tak poza tematem, to słyszałem, że w niektórych leśnictwach plan wycinki na nadchodzący rok jest większy od planu na rok 2017, aż miło... pozdrawiam / Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michał, masz rację, to mniejsze zło - fakt. Zwracam na to uwagę, bo drzemie w e mnie jakiś idealizm. Chciałbym, żebyśmy byli rzeczywistym przykładem miłości do przyrody i nie musieli chować trupów w szafie :)

      Usuń
  10. Przepraszam, ale jestem zielona to pozwolę sobie na pytanie: a co sie wykłada jednorazowo, jeśli wieprzowina jest taka trująca? Jakąś dziczyznę, którą najpierw trzeba sobie znaleźć... martwą...? A to łatwo tak?
    A ja moim dzieciom wieprzowinę wykładam.. Jeszcze parę takich postów, a przejdziemy na wegetarianizm. W sumie nieźle by było. Dojrzewamy do tego. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieprzowina jest syfem dla każdego, dla dzieci tym bardziej. Jestem z wykształcenia hodowca zwierząt, nie jem w ogóle ssaków, a wieprzowiny nie wziąłbym już do ust nawet gdyby została ostatnim pożywieniem na Ziemi :) Nie karm tym dzieci. Tucznik osiąga masę ubojową po upływie 7-8 miesięcy. Odpowiedz sobie na pytanie skąd taki przyrost. Sterydy, hormony, chemia, antybiotyki żeby nie chorował od stresu wynikającego z ograniczonego ruchu. Kojce, brak światła itd. A skąd atraktory przed czatownię? Ofiary kolizji drogowych, kości, porcje rosołowe, patrochy itp.

      Usuń
  11. To mnie pocieszyłeś! Cała nadzieja w tych porcjach rosołowych.

    OdpowiedzUsuń